czwartek, 3 marca 2016

Szukając szczęścia można całe życie przeżyć nieszczęśliwie - z wokalistą i gitarzystą zespołu Raz, Dwa, Trzy Adamem Nowakiem rozmawia Sławek Orwat

 
fot. Zbigniew Warzyński


fot. Sławek Przerwa
- Pewna duża firma wydawnicza zerwała z wami umowę w trakcie nagrywania krążka Trudno nie wierzyć w nic, a mimo to płyta sprzedała się znakomicie. Mówi się o tym albumie, że jest osadzony gdzieś pomiędzy poezją śpiewaną, a muzyką chrześcijańską. 24-go maja 2012 spotkaliśmy się w poznańskim Centrum Kultury Zamek tuż po waszym koncercie. Powiedziałeś mi wówczas następujące słowa: "Nie ma poezji śpiewanej. To jest jakiś sztuczny twór, który nie ma prawa istnieć, tak samo jak nie ma piosenki chrześcijańskiej. Jestem daleki od egzaltacji, nie lubię egzaltacji i w związku z tym starałem się do tego albumu podejść jak moglem najuczciwiej i rozumowo". Jak to jest, gdy rozumowo podchodzi się do takich cnót jak Wiara, Nadzieja i Miłość?


fot. DeKaDeEs Kroniki Poznania

fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl
Adam Nowak: Tak. Firmy, partie, politycy, sezonowe gwiazdy zniknęły i znikają. Był czas, że wierzyli w swoją siłę oddziaływania za bardzo. Ta “wiara” zmieniła się i zmienia w chęć decydowania i rządzenia. I to jest początek równi pochyłej. Jak się nie ma wyczucia, wrażliwości, nosa, intuicji, dobrze używanej inteligencji, to trzeba zejść, zniknąć z rynku. Rynek bardzo szybko weryfikuje. Można powiedzieć o nurcie chrześcijańskim w piosence. Czy użycie słowa związanego z religią, czyni piosenkę chrześcijańską? Moim zdaniem nie. W piosenkach o zabarwieniu erotycznym wykonawcy też szepcą “Och My God!” Czy to chrześcijańskie? Z pewnością jednak współprzyjemność osiągana przez obojga jest doznaniem boskim. Bo taka jest natura ludzka. I tak człowiek w swej naturze został stworzony przez Boga. Wiara to przede wszystkim łaska. To w tym najbardziej tajemniczym ujęciu. Duchowni mówią, że można ją pielęgnować poprzez modlitwę, konsekwentną obecność w obrzędach religijnych. Pewnie można. Wiemy, że nie jest napiętym aktem woli. Bez dziecięcej naiwności wymieszanej z czynnie działającym na potrzeby drugiego człowieka rozumem, może być tylko słowem użytkowym.


fot. Sławek Przerwa
fot. Zbigniew Warzyński
Pytają mnie ludzie o te trzy zjawiska, których reprezentujące słowa użyłem w tekstach piosenek, jakbym był specjalistą w tej dziedzinie. A ja śpiewam, opowiadam o swoich wątpliwościach. Trudno jest wierzącemu wypełnić zadane przez Transcendencję zadania. To praca na całe życie, a efekt, skutek niepewny. Na własne potrzeby zamieniłem słowo “Wiara” na “Zdaję sobie sprawę z istnienia Tajemnicy”. I do tej tajemnicy się odnoszę, dziękuje, proszę i jeśli przeprosiłem poszkodowanego i zadość uczyniłem, dopiero przepraszam Tajemnicę. Powinienem jednak zacząć odpowiedź od Miłości. Bo bez niej nie ma i nie nie dzieje się w naszym życiu nic godnego uwagi. Całą resztę można wypracować, dostać. A bez oddania siebie - co stanowi o istocie miłości - można ją traktować jako zjawisko przelotne, którym w istocie nie jest, bo jest najważniejsza. Pokochać nad życie (nad swoje życie) to najtrudniejsze do wykonania.


fot. Sławek Przerwa
fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
W efekcie – z najpiękniejszym efektem jaki możemy osiągnąć. Pozbyć się siebie. To “ja” , “my” to najbardziej upierdliwy w życiu balast przeszkadzający w byciu tym, kim mogłoby się być, gdyby nie właśnie własne “ja”. Wzorem mistrzów duchowych i sztuk walki wschodu można powiedzieć, że doprowadzenie sztuki walki do perfekcji jest kwestią treningu. I można dojść do biegłości, która pozwoli pokonać przeciwnika. Na końcu tej drogi, po osiągnięciu wszelkich możliwości fizycznych i duchowych celów zostajemy z najgroźniejszym przeciwnikiem, który czeka na końcu drogi. Tym przeciwnikiem jestem ja sam. I to łączy praktyki wschodu z religią chrześcijańską. Z tą różnicą, że pierwszy przykład służy pokonaniu samego siebie. Drugi posiłkuje się wyzbyciem siebie. Łącznikiem może być rozumienie, zrozumienie wynikające z doświadczenia. Podzieliłem kiedyś ludzki żywot przez pryzmat trzech zjawisk w kolejności: wiara, miłość, nadzieja. Kiedy jesteśmy młodzi (nieznośna chęć uporczywie poszukiwanego poczucia sprawiedliwości) chcemy naprawiać świat, a najlepszym orężem metafizyczno-ideologicznym jest właśnie źle i nadmiernie używana wiara.


fot. Sławek Przerwa
Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
Później większą część życiorysu wypełniamy poszukiwaniem miłości, konsumowaniu jej, łataniu, naprawianiu, pielęgnowaniu, zbyt często i ze zbyt wielką chęcią otrzymywania jej, niż dawania. Miłość otrzymana ma coś zaspokoić w nas. Dać oczekiwane poczucie bezpieczeństwa, bo słusznie przypuszczamy, że w miłości zawarta jest akceptacja. To nam się podoba i tego oczekujemy zapominając, że inni również oczekują od nas. I dwie strony popełniają ten sam błąd oczekiwania czegoś od kogoś. Być może bardziej żyjemy lękiem kochania całkowitego. Boimy się wykorzystania. Zamiast kochać boimy się nie kochać, bośmy istoty zalęknione. Nadzieja zaś zastaje nas prawdopodobnie w swojej pełni u schyłku życia. Z bilansem tego, co nam się udało-nie udało. Jakby ktoś w górze miał infantylnie zajmować się układaniem przysłowiowych źdźbeł słomy przyznawanych za dobre uczynki... “Pokładam nadzieję” czyli “Zdaję sobie sprawę”, że czeka mnie, moją duszę “przejście”. Zgadzam się na zrozumiane “przejście duszy tam, gdzie już wyzbywać się siebie nie trzeba. Jest się zaproszonym do przylgnięcia. Transcendencja czeka. Po takich pytaniach, chyba napiszemy książkę, zamiast wywiadu?


fot. Sławek Przerwa
- Namówiłeś mnie (śmiech). Wróćmy jednak do Transcendencji. Poszukiwaniu prawdy często towarzyszy zwątpienie lub niezrozumienie tego, co dla innych stanowi sacrum. Dokonując życiowych wyborów niejednokrotnie stajemy oko w oko z ryzykiem zdrady samych siebie i sprzeniewierzenia się własnym ideałom. Dotykając tak nierozrywkowych i trudnych do zyskania poklasku tematów, udało się tej płycie - o dziwo - zdobyć popularność masową. Jak sądzisz dlaczego? 

Adam Nowak: Może dlatego, że większość z nas ma podobne rozterki? Może udało się zsyntetyzować w piosenkach kilka ważnych wątpliwości? A w tle jednak jest poczucie akceptacji dla posiadania wątpliwości. Może słuchaczy zainteresowała próba językowego zmierzenia się z gigantem pojęciowym, jakim jest Prawda? Niekiedy tak mocno i zawzięcie prawdy poszukujemy, że z oczu znika normalne życie i stajemy się napuszonymi poszukiwaczami, którzy nie mogą z tego poszukiwania wrócić z niczym, więc w którymś momencie jesteśmy zmuszeni do ogłoszenia, że oto prawdę znaleźliśmy. A jeśli ją znaleźliśmy to jesteśmy wyjątkowi.


fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl

Wszyscy nie mogą być wyjątkowi, a zwłaszcza ci, którzy prawdy nie poszukiwali. Zostajemy zatem strażnikami prawdy znalezionej-nie znalezionej, uznając się za bardziej wyjątkowych od innych. I mamy gotowego przedstawiciela pychy. Napuszonego ortodoksją strażnika “prawdy”. Lub strażnika norm religijnych wyznaczającego innym, co jest dobre, a co złe. Znamy takich? Znamy, znamy. Na wszystkich kontynentach i we wszystkich religiach. A szlachetność zjawisk jakimi są wiara, nadzieja i miłość polega nie tylko na tym, żeby mieć dobre serce. Również, a przede wszystkim, na tym, żeby serce mieć łagodne. Jest naprawdę co robić z sobą przez całe życie. Jakimś rodzajem szczęścia może być przecież ta ulga spowodowana “przejściem” i radością, że więcej tego robić nigdy nie będzie trzeba. Dla mnie to będzie ulga.


fot. DeKaDeEs Kroniki Poznania
fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Czy po śmierci nadal gdzieś jesteśmy i czy dostajemy jakąś nową powłokę, czy też stanowimy jedynie cząstkę energii z zapisaną historią poprzedniego bytu? Czy myślimy i czujemy TU i TERAZ to samo, co odczuwaliśmy WTEDY i TAM ? Czy to o tym jest utwór "Mam imię nazwisko i pracę"?

Adam Nowak: To tekst Justyny Korn-Suchockiej. Gdy wyraziła zgodę, bym zajął się tym tekstem, zdałem sobie sprawę z tego, że gdybym chciał opisać taki zamysł, to nie zrobiłbym tego, ani inaczej, ani lepiej, ani w ogóle. To chyba rodzaj najpiękniejszej czułości do tego wszystkiego o co zapytałeś. I zrozumienia. I wyobrażenia. I przeżycia. I zgody. Zobacz, ilu potrzebowałem słów, żeby odpowiedzieć na pierwsze pytania, a jak niewielu potrzebowała Justyna, by wyczerpać opisany przez siebie temat. Nie znam odpowiedzi na twoje pytanie. Odpowiedzi przekraczające pojęcie czasu, materii i przestrzeni są tylko wyobrażeniem do chwili, w której zaczniemy podróżować w czasie, przenikać w przestrzeniach i rozumieć materię. Czyli do czasu, gdy ludzie znajdą uniwersalny wzór łączący prawa makrofizyki z mikrofizyką. Wtedy się dowiemy. Mam tylko nadzieję, że mnie już nie będzie. Z dobra sił drzemiących w atomie człowiek stworzył broń, która nigdy nie powinna była powstać. Z religii potrafimy zrobić narzędzie opresji. Mizerni jesteśmy. Mali. Odkrywcy poszukują w dobrej wierze. Szalbiercy wykorzystują przeciw nam.


fot. Zbigniew Warzyński
fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Ja Trudno nie wierzyć w nic odczytałem jako wasz głos w odwiecznej dyskusji na temat: Dlaczego wypatrujemy za szczęściem nawet wtedy, gdy chwieje się nasza wiara w jego istnienie? Słyszę w tej płycie także przypomnienie prostej prawdy, że aby teraźniejszość bezpiecznie wprowadziła nas w przyszłość, najpierw należy wyciągnąć wnioski z przeszłości. Zgodzisz się z taką interpretacją?

Adam Nowak: Pewnie, że się zgodzę. Trafnie krótko i na temat. Dodam tylko, że ja nie poszukuję szczęścia. Wierzę w drobne, małe zjawiska kojarzone z przyjemnością. Z ich wyobrażeniem, przeżyciem, wspomnieniem. Być może większa ilość zebranych w ten sposób przyjemności daje jakieś ogólne szczęście, ale wcale nie musi. Przyjemności wystarczą. Niech ten poszukiwany Graal Szczęścia znajduje się gdzieś nieodkryty dla tych, którzy muszą go szukać. Szukając go można całe życie przeżyć nieszczęśliwie.


fot. DeKaDeEs Kroniki Poznania

fot. Sławek Orwat
- Po koncertowym albumie Czy te oczy mogą kłamać pojawiły się głosy, że jesteście poetyckim cover bandem. Album Trudno nie wierzyć w nic pokazał, że najlepsze jest dopiero przed wami. Jest to nie tylko wasz najlepszy album, ale w mojej opinii jedna z najlepszych polskich płyt w ogóle i nie będę ukrywał, że już po pierwszym jej wysłuchaniu bardzo chciałem z tobą kiedyś o niej porozmawiać. Dziś spełniasz to moje marzenie. Jak ty Adamie po tuzinie lat od jego wydania oceniasz ten ponadczasowy krążek.

Adam Nowak: Na cóż mu ponadczasowość...? Być może brzmi tak archaicznie, że zawsze będzie aktualny. To dobre piosenki. Śpiewają się same. Taka jest siła dobrej piosenki. Zrozumienie tego przez wykonawcę pozwala mu się nieść przez piosenkę. Nie zastępuję jej własnymi możliwościami wokalnymi, interpretacją, czy zbyt intensywną obecnością ponad piosenkę. Każdy z kolegów miał tu swój udział. Świetna zespołowa praca. Myslę, że akurat radość z tego zajęcia, które wykonujemy powinna wynikać z samej możliwości jego wykonywania. Lubię grać, bo lubię grać. Granie jako czynność biologicznie zintegrowana z duchem, stanem umysłu, postawą życiową, wrażliwością, kreatywnością, transcendencją itd... Granie to my. My to granie. Zespołowa maszyneria do zaspokajania tego, co chcemy usłyszeć. Ważna jest otwartość na nowe w tym zamkniętym środowisku jakim jest zespół. Pilnowanie, by nie powielać ulubionych zagrywek. Otwieranie głów. Szczerość, Cierpliwość. Wyrozumiałość. Konsekwencja. Czas. Praca. Praca i czas.


fot. Maciej Margielski
fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Zawsze wydawało mi się, że zamiast o miłości rozprawiać, lepiej po prostu kochać. Wyśpiewałeś jednak pewne słowa, które wbiły mi się prosto w serce. "Nim zerkniesz w prawdy oblicze, żyj, ale kochaj nad życie. A gdybyś pokochał nad życie, to wiedz, że to prawdziwa jest miłość i taka ma sens". Te słowa kojarzą mi się z pewną sentencja z Apokalipsy "Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust". Czy trudno jest śpiewać o miłości w czasach, ekonomicznej emigracji, kultu giełdowych transakcji, funtomanii i przekrętów wielkich korporacji?

Adam Nowak: Ale “jeśli kochasz, jak umiesz to dobrze, resztę później zrozumiesz”. Bez tego zdania istnieje ryzyko zbyt oczywistego zacytowywania tego językiem teologicznym. A to jednak piosenka świecka. Nie pisana z potrzeb rozterek teologicznych tylko najzwyklej ludzkich. Bo nie tyle chciałem “nauczać” słuchaczy, ile śpiewam to sobie prosto w twarz.


fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/


fot. Sławek Orwat
Napisałem to dla siebie. Żeby tego nigdy nie zapomnieć. Żeby zawsze pamiętać. W miłości od czegoś trzeba zacząć. Chociaż na początku jako dzieci kochane kochamy tak jak nigdy później. Pioruny sycylijskie są bardzo atrakcyjne. Są jednak udziałem niewielu. A i tych “niewielu” nie zawsze potrafi sprostać próbie czasu. Nie ma nic na stałe. Mamy wzór, ideał do którego można dążyć. To dążenie jest bardzo ważne. Trzeba pamiętać, że nikt nam nigdy nie odpowie na pytanie, czy ta miłość, która była moim udziałem, była tą i taką miłością, którą i jaką powinna być. To zdarzenia losowe, wyroki opatrzności, zbiegi okoliczności weryfikują naszą miłość, nasze wyobrażenie o niej, nasze dążenie do niej, przebywanie w niej, z nią. Często mamy do czynienia ze zdaniem “odczuwam potrzebę miłości”. Jak do tego podejść? Najprościej. Chcę kochać. Potrzebuję kochać. Zamiast chcę być kochanym. Każdy być może chce. Chcąc, oczekując zamieniamy się w stronę bierną. A miłość to napęd, życiowa siła, której po zrozumieniu tematu może się stać, że nikomu by jej nie brakowało. To jest jakiś życiowy cel. W pojedynkę bardzo trudny do osiągnięcia. W grupie - do usiłowania. Tu już bardzo dużo. Usiłowanie jest ważne.


fot. Zbigniew Warzyński
fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Jedni zaliczają was do nielubianej przez ciebie szufladki pod nazwą poezja śpiewana, inni widzą was jako zespół rockowy. W Poznaniu przed trzema laty wyraziłeś się w tym temacie jasno: "Zamiast robić poezje śpiewaną, lepiej śpiewać dobre piosenki. Piosenka jest sztuką mniejszą która czasem wiele może." Kazik Staszewski powiedział mi kiedyś następujące słowa: "Znam tylko jedną piosenkę, która była siłą sprawczą, żeby zmienić system polityczny. Było to w Portugalii podczas Rewolucji Goździków w 1974 roku, kiedy to na sygnał piosenki Zeca Afonso - Grândola, Vila Morena... Dla wojska był to sygnał, aby iść i obalić dyktaturę następcy Salazara - Caetano." Co dokładnie masz na myśli mówiąc, że piosenka czasem, wiele może?

Adam Nowak: A śpiewane przez Kaczmarskiego “Mury”? Nie była ta piosenka siłą sprawczą? Nie sprawiła ta piosenka czegoś w dłuższym może okresie? Wydaje się, że tak. Orzeczona została w cytowanej odpowiedzi Kazika spektakularność możliwości piosenki. Piosenka ma wpływ na mentalność. Dlatego źli ludzie nie powinni umieć pisać piosenek. Wiadomo zaś, że czasem jesteśmy, źli, a czasem dobrzy. Inaczej. Postępujemy dobrze. Czasem źle. Inteligencja nie wystarczy do napisania dobrej szlachetnej, poruszającej najgłębsze emocje piosenki. W mniej spektakularnym wymiarze piosenki mogą być jak krople wody drążące skałę.


fot. Maciej Margielski


fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl
Są twórcy, którzy marzą o wspomnianej spektakularności, bo ta dawałaby im szansę na przejście do historii. Wiesz: podręczniki, tablice na pomnikach, cytaty w encyklopediach... To dla niektórych bardzo łechcące. Na temat piosenki zresztą polecam bardzo ciekawą pozycję “Apologia piosenki” Joanny Maleszyńskiej. Wielce pouczająca lektura dotycząca historii piosenki, jej funkcji, użytkowości, możliwości sprawczych. Treść sączona z melodią do ucha potrafi wywołać u niektórych kompletnie nieprzewidywalne reakcje. Bliska jest mi zasada użytkowości piosenki. Oprócz tego, że może być piosenka sama dla siebie czymś skończonym, pięknym, dobrym, czasem trudnym, chropowatym, to oprócz tego, żeby zachować jak najdalej idącą pokorę twórcy/wykonawcy wobec piosenki, to sama piosenka może służyć. To jej zachwycające piękno. Opowieść o moim/czyimś doświadczeniu może być pomocna komuś innemu. Piosenka może naprawdę dużo. Dużo dobrego i dużo złego. Wybrałem opcję pierwszą, bo lubię dawać i lubię poruszać. Może jako oksymoron, czyli sceptyk pełen nadziei, czy spokojnie intensywny człowiek mogę wykorzystywać tę cechę do poruszania wrażliwości innych. Tych, którzy słyszą i słuchają i dokonują zwrotu w postaci dobrych, potrzebnych emocji. Tak mógłbym widzieć siebie. A gdybym nie zajmował się tym co robię od dwudziestu pięciu lat, byłbym tak samo intensywny w innych dziedzinach. Taki chip od losu. Intensywność jest potrzebna.


fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl
- Basista Mirosław Kowalik i perkusista Jacek Olejarz stworzyli jedyną tak grającą sekcję rytmiczną w Polsce, co z czasem stało się waszym znakiem rozpoznawczym. Czy taki swingująco-latynsoki nazwałbym sposób grania był jednym z filarów podczas zakładania zespołu, czy też wykrystalizował się dopiero w trakcie prac nad repertuarem?

Adam Nowak: Będzie im miło, że zauważyłeś ich rozwój. Myślę, że to wynik pracy, talentu, rozumienia, poszukiwania. Słuchania się nawzajem. Rozmów. Taka wymienna zasada. Zanim pogramy - pogadajmy. Zamiast gadania - zagrajmy. Bycia gotowym poprzez pracę na improwizację. Umiejętność odnalezienia siebie jako jednego z elementów maszyny zespołowej z nieustannie włączoną czujką sprawdzającą, czy ego nie wyskakuje za bardzo. A wierz mi, że przy nieustannym aplauzie, który jest nam ofiarowany przez słuchaczy czujki takie powinny być pozakładane w busie, garderobach, pokojach hotelowych, domach, prywatnych samochodach, restauracjach do których chodzimy czasem. Wszędzie. Nawet pod skórą. Bardzo łatwo dać się ponieść i zbudować swoją za dużą wartość opartą na poklasku. A jakaś tajemnica tkwi w tym, żeby wartość naszą jako kolegów grających w jednym zespole była budowana osobiście, dyskretnie, intymnie, w odosobnieniu od zgiełku sceny, popularności, aplauzu. Te ostatnie elementy sa wynikiem zbudowanej, wypracowanej, osiągniętej wcześniej wartości opartej na szlachetnych cechach, cnotach, których istnienie każdy sam powinien dostrzec zanim wyjdzie na scenę. Tworzysz i grasz dlatego, że jesteś tym kim jesteś. Czy odwrotny mechanizm nie niósłby niebezpieczeństw?


fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Nasza rozmowa przed trzema laty zeszła w pewnym momencie na temat Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. "Nie jest to najprzyjemniejsze zdarzenie w życiu, bo już kilka razy tam byliśmy" - powiedziałeś wtedy. Określiłeś wręcz to wydarzenie słowem rezerwat. Czy podobnie jak wielu innych artystów ty także uważasz, że w ostatnich latach festiwal opolski odszedł od prezentacji tego, co jest najlepsze w polskiej muzyce rozrywkowej na rzecz niskich lotów komercji?

Adam Nowak: Z rozmów z wieloma wykonawcami w kraju wniosek mam następujący. To co jeszcze w latach 70-tych, a 60-tych zwłaszcza było nobilitacją i wyróżnieniem, stało dzisiaj niejednokrotnie przykrym medialnie obowiązkiem, który może przydać popularności pod warunkiem, że się wykonawca zgodzi na sztafaż taneczno-realizacyjny. Jeśli ktoś marzy o swojej obecności na scenie wspólnie z przebiegającymi końmi, fruwającymi dronami, tancerkami, tancerzami całym tym popowym jarmarkiem, to to jest właśnie miejsce dla takiego wykonawcy. Scena amfiteatru stała się miejscem do osiągnięcia wszelakimi metodami jak najszybszego, spektakularnego efektu medialnego. Piosenka przestaje tam być potrzebna. Przestają tam nawet wybrzmiewać te starsze piosenki w nowych wykonaniach i aranżacjach, które stanowiły o sile tego miejsca.


Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
Kto by dziś dopuścił choćby do konkursu Debiutów Marka Grechutę, czy Ewę Demarczyk? Usłyszeliby, że to co robią jest mało festiwalowe. Zaprzestano pokazywania ludzi podczas wykonywania zajęcia, a pokazuje się miejsce, jakby samo sobie miało wystarczyć. Dla wykonawców funkcjonujących na co dzień w przestrzeni własnych, komercyjnie dochodowych wydarzeń scena amfiteatru, jako miejsce zdarzenia prawdziwego stało się trudne do zaakceptowania. Na szczęście można jak się okazuje funkcjonować bez festiwalowej rozrywki, bo sama idea konkurowania treścią, jakością piosenek jest zbędna. Jedni lubią disco-polo inni ciężkiego rocka. Jak bez jednoczącej wykonawców idei pogodzić znoszące się style muzyczne na jednej scenie? Na scenie Zaczarowanej Piosenki Ani Dymnej mogą obok siebie stać i wspólnie śpiewać wykonawcy, którym z reguły stylistycznie jest nie po drodze.. Mogą, bo robią coś dla innych i z innymi. W tym wypadku z niepełnosprawnymi. Łączy wykonawców idea i pozwala im na krótkie, usprawiedliwione współistnienie. Opole dziś oprócz wymuszonej efekciarskiej popularności nie niesie żadnego głębszego przekazu. To miejsce rozrywki podporządkowane prawidłom i wymogom telewizyjnym. Publiczność została zmieniona w machającą chorągiewkami i balonikami nic nie znaczącą scenografię. Za nazwą Festiwalu stoi jego historia. Kto ma potrzebę nurkowania w tym blichtrze niech ją realizuje. Mamy wolny rynek muzyczny. I miejsca jest pod dostatkiem dla wielu.

fot. DeKaDeEs Kroniki Poznania
- "Organizowanie dobrze płatnych koncertów masowych zabija ciekawość ludzi, którzy tak naprawdę przychodzą na festyn, na karuzelę, piwo i kiełbasę. Obojętne jest dla nich kto zagra. Byle była stopa, bas i… dzieciaki cyrk przyjechał! Nie ma przez to już dziś czegoś takiego, że idę na ten zespól, bo ja chcę tam być! Na festyn przychodzi pan Bolek i pan Gienek z panią Eugenią i mówią - Ty, ale Dody nie ma..." Tymi jakże gorzkimi słowami podsumowałeś podczas naszej poznańskiej rozmowy politykę koncertową w naszym kraju. Co należy zrobić od zaraz, jakie wprowadzić zmiany i czy w ogóle jest jeszcze szansa na uzdrowienie tej sytuacji?

Adam Nowak: Francuzi sobie wymyślili procentowy udział rodzimej twórczości w mediach. Z przewagą procentową dla twórczości rodzimej. Czy reklamodawcy ucierpieli? Nie. Anglicy i Amerykanie opierają się na całkowicie wolnym, komercyjnym rynku, bo większość znanych piosenek na świecie jest w języku angielskim. Nas nieustannie prowadzi tęknota za wzorcem zachodnim. Część twórców zamiast proponować swoje, posiłkuje się polską odpowiedzią na hit z zachodu. Zamiast chcieć być tym kim się powinno być, milusińscy twórcy i wykonawcy upodabniają się do zachodniego wzorca. Owszem, trzeba słuchać i słyszeć, mieć oczy szeroko otwarte i... robić swoje. Czy Adamowi Strugowi potrzebny jest wzorzec Madonny? Lechowi Janerce - Kim Wilde? Kazikowi - Justin Bieber? Waglewskiemu - Spice Girls? Nie.


Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
To są ludzie niosący swoją opowieść. Wlekący czasem własną charakterystyczność. Również zmagający się z nią. Ich głos, składnia językowa, treść, budowanie napięć są unikatowe. Bo oni – to oni. Personalna unikatowość, odwaga, praca, kreatywność, osobność, uczciwość twórcza i wykonawcza. To i wiele innych cech tak właśnie ich wyróżnia. Ich opowieść jest ciekawa, bo na co dzień są ciekawymi ludźmi. Odważnymi. To powoduje, że są słuchani. A nie to, że są jak ktoś kim nie są, ale ktoś decydujący dla zysku każe im takimi być. I część niewspomnianych wykonawców się na to godzi. Również dlatego, żeby nie ryzykować tylko bezpiecznie i z całą mocą medialnej machiny wystartować spektakularnie. Zajęcie, które wykonujemy to droga. Nie jednorazowy fajerwerk. Chociaż większa część wybiera to drugie. Błyszczą pięknie i na bogato. Tylko krótko. I najczęściej nie oni zarabiają przysłowiowe miliony. Pozostaje im najeść się szybko przemijającą popularnością. Posiłek tyleż atrakcyjny, co raczej niestrawny. Puste kalorie.


Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
- Posiadasz niezwykle rzadki dar osobistego kontaktu ze słuchaczami waszych koncertów...
  
Adam Nowak: Hm... Nie nazwałbym tego darem. To wypracowana umiejętność, która rodziła się od zera. Od momentu, w którym zdałem sobie sprawę z tego, że publiczność można potraktować jako jedną, napotkaną osobę. Zamieniam z tą osobą słowo i idę dalej. Spotykam następną osobę po jakimś czasie. Rozmawiam z nią. To jest inna osoba. Rozmawiamy o czymś innym. Nie będę na siłę kierował uwagi kolejnej osoby na zdania i tematy, które wystąpiły w trakcie poprzednich spotkań. Gdy to zrozumiałem, kontakt z publiczność stał się pozbawiony ciężaru odpowiedzialności. To rodzaj rozmowy. Za każdym razem innej. Bo za każdym razem spotykam kogoś innego. A że nie mam kłopotów z komunikatywnością i lubie spotykać nowych, ciekawych ludzi, to spotykam za każdym razem nową, ciekawą publiczność. My słuchamy jej-ona nas. Proste. Wzorem kontaktu artysty z publicznością jest dla mnie Paul Anka. Widziałem taki koncert, gdzie on siedział przy fortepianie i rozmawiał z 4 tysiącami ludzi tak, jakby siedzieli u niego w kuchni. Zagrał jakąś piosenkę, opowiedział jakąś historie i widać było, że nie jest to wyuczone. On nie zapowiadał, on do nich mówił. Jest dla mnie wzorem.


fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl
- Podczas poznańskiego koncertu, żartobliwie powiedziałeś, że jest was dwóch - Adam Nowak ze sceny i ten Adam Nowak, który ze mną teraz rozmawia. 

Adam Nowak: Ja się chronię w ten sposób, ponieważ muszę pełnić rolę oficjalną wykonawcy, który jest raczej popularny i wtedy jestem Adamem Nowakiem. Wzięło się to stąd, że mój najmłodszy syn mając 4 lata zobaczył mnie kiedyś w telewizji i mówi - mama, mama, Adam Nowak w telewizji! I tak już zostało, że w domu jestem tato, a w telewizji Adam Nowak. Oczywiście, że zawsze jestem Adamem Nowakiem i nie mam rozdwojenia jaźni, ale chronię prywatną przestrzeń, a oddaje siebie tyle ile muszę, mogę i chcę w przestrzeni publicznej.


fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Był to jeden z najlepiej nagłośnionych koncertów, w jakich uczestniczyłem. 

Adam Nowak: Tym człowiekiem, który to sprawił jest nasz akustyk Leszek Palczak. Dobrze nagłośniony koncert to współdziałanie muzyków i akustyka. Jeśli muzycy graja źle i nie na temat, to się tego nie da nagłośnić Jeżeli grają na temat i graja ze sobą, ale jest za cicho lub za głośno to jest to też problem. Trzeba nagłaśniać adekwatnie do miejsca i komunikatywnie. Jeśli nie ma komunikatywności, to nie można tego nagłośnić. Leszek wszystko wie i zna na pamięć, ale w tym wszystkim ma też dużo przestrzeni improwizacyjnej i świetnie się w tym wszystkim zorganizował. Wszystko jest przez niego dobierane do miejsca i na gorąco. Nie ma żadnej reżyserii.


Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
- Nie tak dawno miałem okazję wysłuchać zwierzeń Sławka Kwiatkowskiego, który był niegdyś gitarzystą zespołu Raz, Dwa, Trzy. Powiedział następujące słowa: :[...] płyta, „Sufit”, powstawała praktycznie w biegu, na próby nie było czasu. Adam nie jeździł prawie do własnego domu, tylko mieszkał u mnie. Mieszkanie miałem jak tramwaj, ciągle ktoś wchodził i wychodził. Z czasem zmęczenie zaczęło dawać znać o sobie, moje relacje z Adamem zaczęły się psuć i ostatecznie opuściłem zespół „Raz, Dwa, Trzy”. Jak ty wspominasz tamten okres i czy chciałbyś odnieść się do słów Sławka?

Adam Nowak: Pewnie trafnie Sławek to ujął. To było tak dawno. każde rozstanie z kimś, kto się decydował na wspólny udział w tej przygodzie było trudne. Myślę, że wspólnie przeżyliśmy intensywny i ciekawy wspólny rok z okładem. Ludzkie drogi się rozchodzą. Tak bywa.


Fot. Maciej Kaczyński©CK ZAMEK
- Ile razy mieliście okazję zagrać w Londynie i jakie uczucia wam towarzyszą przed BUCH Festem?

Adam Nowak: Kilka razy lataliśmy na Wyspy. Ten rodzaj wyjazdów spełnia moje marzenia o turystyce. Mogę poznawać świat z powodu i w wyniku zajęcia, które wykonuję. Nie muszę siedzieć w autokarze i na rozkaz i za pozwoleniem przewodnika iść do ubikacji, czy wypić kawę na stacji. Ludzie są nas ciekawi. My ich. Część z nich nie może, tak jak będąc w Polsce, kupić bilet na koncert, przejachać kilka kilometrów i pójść na koncert. W kraju jesteśmy dostępni. Na Wyspach gramy okazjonalnie, więc i spotkania koncertowe i pokoncertowe są bardziej niż okazjonalne. Świetny zestaw artystów. W większości wypadków znamy się. Bywało-wspólnie koncertowaliśmy. Czekam z cierpliwą niecierpliwością.


fot. Andrzej Winiarski / www.andrzejwiniarski.pl

- Czego życzyć tobie i zespołowi Raz, Dwa, Trzy z okazji waszego 25-lecia istnienia. Rozpoczęliście to istnienie z rozmachem, bo wygrana Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie w 3 miesiące po założeniu grupy, to jest - przyznasz sam - wyczyn godny podziwu. Jakie macie plany na kolejne 25 lat?

Adam Nowak: Następnych 25-ciu lat. Bez wózków inwalidzkich, prywatnego lekarza, butli tlenowych, toreb medykamentów. Dobrej formy. Siły życiowej. Pogody ducha. Punktualnej inteligencji współpracującej z nieegzaltowanym sercem. W odwecie życzę tego samego.


fot. Katarzyna Szwarc - www.facebook.com/kszwarcphoto/
- Pozostaje mi jedynie podziękować ci za te życzenia oraz za to, że tą rozmową zechciałeś spełnić tkwiące we mnie 12 lat marzenie. Dziękuję też za propozycję wspólnego napisania książki, a przede wszystkim za to, że w tak skuteczny sposób utwierdzasz mnie w przekonaniu, że... trudno nie wierzyć w nic. 


***

Autor wywiadu dziękuje następującym autorom i instytucjom za udostępnienie fotografii:

Walbrzyszek.com, DeKaDeEs Kroniki Poznania, Centrum Kultury Zamek w Poznaniu oraz Andrzejowi Winiarskiemu (www.andrzejwiniarski.pl), Katarzynie Szwarc, Maciejowi Kaczyńskiemu, Maciejowi Margielskiemu, Sławkowi Przerwie i Zbigniewowi Warzyńskiemu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz