niedziela, 18 października 2015

Być z muzyką i w muzyce - z Januszem "Raptusem" Waścińskim rozmawia Sławek Orwat


- Od kiedy ludzie nazywają cię Raptus i dlaczego?

Raptus: W szkole podstawowej - chyba od piątej klasy - miałem inną ksywkę, ale nie za bardzo  pasowała w temacie grania. Raptusem byłem nazywany najczęściej przez moich bliskich z racji tego, że nie mogłem usiedzieć na jednym miejscu i kiedy padało hasło, by coś zrobić, zadziałać, a podobało mi się to, to byłem pierwszy, aby działać, nosiło mnie i nie mogłem usiedzieć. W końcu zapragnąłem mieć ksywkę sceniczną i tak pojawił się Raptus i to od niedawna, ale bardzo pasuje do mojej osoby, bo w zawiązku z tym, że lat przybyło, nosi mnie już wprawdzie trochę mniej, ale jednak ciągle nosi (śmiech).

- Urodziłeś się w bliskim memu sercu Poznaniu 14-go października 1958 roku, czyli dokładnie 57 lat przed emisją 16-go notowania Listy Przebojów Polisz Czart, które wygrałeś piosenką "Po tej stronie". Czy to jeden z najpiękniejszych urodzinowych prezentów w twoim życiu?

Raptus: Tak, dokładnie w dzień nauczyciela przyszedłem na świat w bardzo bliskim także i mojemu sercu Poznaniu, Chyba nie mogłem wymarzyć sobie lepszego prezentu na moje urodziny i do tego dzięki piosence mojego autorstwa "Po tej stronie", która jest dla mnie bardzo ważna. Będzie to dzień, którego nie zapomnę. Urodziny, ważna piosenka i to, że chcę być z muzyką do końca... spełniają się moje marzenia i co tu jeszcze dodać? W tym momencie chcę podziękować wszystkim osobom, które zagłosowały na mnie i na moją piosenkę, bo przecież to oni się do tego przyczynili. Wielkie dzięki wszystkim którzy głosowali!

- Twoje wczesne dzieciństwo to przede wszystkim ukochana babcia Pelagia. Co najbardziej jej zawdzięczasz i czy zawdzięczasz jej także twój pierwszy kontakt z muzyką?

Raptus: Moja babcia Pelagia to był najlepszy, najukochańszy człowiek na całym świecie. Nigdy mnie nie przekreśliła. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Zawsze mnie pytała, czy muszę tak robić. Dała mi wiele rad, których od razu nie stosowałem, ale po czasie stwierdzałem, że babcia miała rację. Dała mi wiarę w drugiego człowieka i w to, że warto żyć i być w porządku, bo wierzyła we mnie. Od 14 lat nie ma już mojej babci, ale nadal ją kocham. Pierwszego kontaktu z muzyką mojej babci nie zawdzięczam, ale nawet w tej chwili kiedy z tobą rozmawiam, uśmiecham się, bo pamiętam, jak moja babcia zaczynała śpiewać, ja się w to włączałem i zawsze kończyło się to wielkim wspólnym śmiechem.

Janusz "Raptus" Waściński z Teresą Gałczyńską i Krystyną Sienkiewicz
- Tuż przed rozpoczęciem nauki w szkole podstawowej na klarnecie - zabawce zagrałeś melodię "Deszcz jesienny deszcz". Czy to wtedy po raz pierwszy uświadomiłeś sobie, że posiadasz talent muzyczny?


Raptus: Mimo tego, że na klarnecie zabawce sam nauczyłem się jak zagrać piosenkę "Deszcz jesienny", mimo tego że starszy kuzyn odkrył, że mam bardzo dobre wyczucie rytmu, ponieważ już wtedy pukałem w takt muzyki na czym tylko się dało i pamiętam, że nawet dobrze mi to szło, pomimo, że dość dobrze radziłem sobie z gitarą, która nie była zbyt przyjaźnie nastawiona na granie, ponieważ jej stan był kiepski, pomimo tego wszystkiego nie docierało do mnie to, że mam talent. Żyłem szybko, byłem w biegu i wiele rzeczy mnie interesowało.

- Na naukę w szkole podstawowej na poznańskim Łazarzu też nie miałeś zbytnio czasu, bo - jak sam mówisz - stale pędziłeś do przodu. Co tak naprawdę kryje się za tym stwierdzeniem?

Raptus: Co do nauki, to pamiętam jak zawsze mówiono "zdolny, ale leń"..Może nie tyle leń, co zawsze brakowało mi cierpliwości i jak coś zaczynałem, to nie mogłem zajmować się tym zbyt długo, bo zaczynało mnie to nudzić. Lubiłem jak coś się działo, a siedzenie nad książkami mnie nudziło (śmiech). Już chyba tak mam, ponieważ dyscypliny sportu które mnie zawsze interesowały to takie, w których jest szybkość, coś się dzieje i jest ryzyko, adrenalina itd

- Mając 11/12 lat zacząłeś swoje pierwsze, nieśmiałe próby ujarzmiania gitary, która - jak już wspomniałeś -  nie była nowa i posiadała od lat niezmieniane struny. Jakie kawałki wtedy grałeś i czy od początku miałeś swój ulubiony gatunek muzyki?

Raptus: Moim kolegą od muzyki był Rysiu Sadyś, który odszedł już na drugą stronę. Pamiętam jak poznaliśmy się. Mieszkałem wtedy na ul. Głogowskiej 21 w Poznaniu blisko Dworca Zachodniego, a Rysiu jakieś 50 metrów ode mnie pod nr 27. On miał już wtedy większą wprawę w graniu na gitarze. Nasze spotkania wyglądały tak, że rozmawialiśmy o muzyce, o grze na gitarze i zawsze spotykaliśmy się z gitarami po to, by grać. Nasze próby odbywały się w piwnicy lub w kuchni, kiedy nie było dorosłych. Pamiętam, że zawsze chciałem grać na gitarze solowej i tak się też stało. Graliśmy wtedy kawałki Czerwonych Gitar i coś zagranicznego, ale nie pamiętam już dokładnie, co to było. Zawsze mnie jednak ciągnęło, by kombinować i szukać coś swojego. Co do gatunku muzyki, to był to rock, blues i ballada. Próbowało się grać to, co było wtedy na topie, ale ponieważ zmieniłem miejsce zamieszkania, więc nie trwało to na tyle długo, by pokazać się z naszym graniem szerszemu gronu słuchaczy.


- Gitary podłączaliście do odbiorników radiowych, perkusja zrobiona była była z krzeseł, a centralny werbel z walizki. Jestem od ciebie 6 lat młodszy i doskonale pamiętam te czasy. Zgodzisz się ze mną, że w porównaniu z obecnymi nastolatkami, młode pokolenie z początku lat 70' nie tylko nie miało zbyt wielkich wymagań, ale przez to, że żyło w kompletnej izolacji od zachodniej technologii, było chyba bardziej kreatywne i uparte w dążeniu do celu?

Raptus: Tak, dokładnie! Tamte czasy były zupełnie inne od dzisiejszych. Wiele rzeczy trzeba było zrobić samemu. Na przykład krążek do gry w hokeja robiliśmy z puszki od pasty do butów. Puszka była obciążana czymkolwiek, a następnie owijana taśmą izolacyjną i się grało. Kije do hokeja też były własnej roboty. Mógłbym wymieniać bez końca i mnożyć przykłady. Kostki do gitary były wycinane z przykrywek od musztardy. Starsi koledzy sami kombinowali i robili gitary elektryczne, które grały! (śmiech) To były cudowne lata. Mieszkając na przeciwko Targów Poznańskich napatrzyliśmy się jak przyjeżdżał świat zachodu. Jakimi wtedy oni jeździli furami i jak byli ubrani... Jak ktoś ze starszej wiary miał jakąś gitarę z zachodu, to nie było osoby, która by na niej nie chciała zagrać, mimo tego że nigdy nie grała. A jak się na takie cacko patrzyło, a co się w człowieku działo, kiedy miało się ją w ręku i można było na niej przez chwile zagrać? To były czasy! (śmiech)

- Na Ratajach, dokąd z Łazarza przeprowadziła się twoja rodzina całe wieczory przesiadywałeś na ławkach, pojawił się sport, dziewczyny i dyskoteki. Nie tęskniłeś za graniem?

Raptus: Kiedy już zamieszkałem na Ratajach, to z początku gitara pojawiała się dość często w moich rękach. Letnie wieczory wyglądały tak, że kto obojętnie jak grał na gitarze, przynosił ją i odbywało się wspólne granie i śpiewanie. Grało się też po bramach w zimowe wieczory dopóki nas stamtąd nie przegonili, ale że były tam grane głównie znane kawałki, przestało mnie to kręcić, ponieważ mnie to nudziło. Kombinowałem i szukałem, by stworzyć coś swojego. To, że życie mnie interesowało i to, że zawsze byłem w biegu, spowodowało, że jakoś nie tęskniłem do grania na gitarze. Grywałem od czasu do czasu, ale później odstawiłem gitarę na bardzo, bardzo długo.


- W 1981 roku na świat przyszły twoje dwie córki Milena i Anna. Na twoich zdjęciach i filmach, przewijają się natomiast dwie inne roześmiane dziewczynki, które występują z tobą na scenie. Ile masz dzieci i czy podobnie jak ty wszystkie posiadają talent muzyczny?

Raptus: Tak, na świat przyszły moje dwie starsze córki. Milena też nauczyła się grać na gitarze, ale pomimo, że ładnie grała i śpiewała, nie trwało to jednak zbyt długo. Ania odeszła, kiedy miała ponad dziewięć miesięcy. Na zdjęciach i na filmach przewijają się moje młodsze córki - jedenastoletnie bliźniaczki Rozalia i Zuzanna, które śpiewają ze mną wszędzie tam, gdzie ludzie chcą nas słuchać. Zaraziłem moje dzieci tą pasją, ale jak do tej pory żadna z dziewczyn nie garnie się do tego, by nauczyć się grać na gitarze lub na organach, bo takie instrumenty są u nas w domu, a tata nie zmusza, tylko proponuje. Czy posiadają talent? Chyba tak, bo ładnie śpiewają, ładnie grają, na przeszkadzajkach i mają wyczucie rytmu. Nie mnie to oceniać, ale chyba mają (śmiech).


z Elżbietą Tylendą -  poetką
Kolejna noc, a ty nie możesz spać.
Drżenie rąk, a w oczach strach.
Kolejny już raz upadłeś na samo dno,
gdzie nie ma nic, jest tylko noc.
A tak nie musi być...."

- To fragment twojej zwycięskiej piosenki. Twój - jak to określiłeś - rozrywkowy charakter i zamiłowanie do miejsc, w których ludzie grają i śpiewają, doprowadziło cię do alkoholowego uzależnienia. Jak działa mechanizm, który z dnia na dzień, niepostrzeżenie przejmuje kontrolę nad ludzkim umysłem i niczym czarna dziura wciąga go w otchłań nałogu?


Raptus: "Po tej stronie" to - jak już wspomniałem - kawałek mojego życia, życia pijanego, uzależnionego od alkoholu. On jest o moim upadku na samo dno. Tak, miałem charakter typowo rozrywkowy... tam, gdzie grają i śpiewają i tam gdzie piją. Dzisiaj jak na to patrzę, to tak jakbym wtedy nie mógł znaleźć swojego miejsca w życiu. Sam garnąłem się do tego, by pić. Mimo tego, że życia to nie ułatwiało, tylko pogarszało, ja w to wchodziłem coraz głębiej, aż dotknąłem dna, swojego dna. Jak działa mechanizm? Na pewno sam mu w tym pomagałem, ale dzieje się tak, że nawet nie wiemy kiedy, a już w tym wszystkim jesteśmy i to na dobre. Są takie momenty, że więcej człowiekowi che się pić, jak żyć. Temat rzeka. Nie chciałem pić, chciałem skończyć z nałogiem, ale nie jest łatwo. Nie wiedziałem jak to się stało, a ja stałem z butelką piwa w ręku, albo siedziałem w knajpie i sam byłem zdziwiony, jak to się stało, że tu jestem. Wierzę w jedną rzecz... że jeżeli czegoś chcemy, ale tak na 100% i w tym kierunku coś robimy, podnosimy cztery litery i nie gadamy tylko o tym, że "bym chciał", to dostaniemy to. Paliłem 3 paczki dziennie, a nie palę od 24 lat, piłem i to długo i niemało, a jestem trzeźwy od ponad 15 lat.


"Mówili tobie niejeden raz
Nie idź tą drogą, ta droga zła
Tam nie ma nic, tam nie da się żyć.
A tu muzyka dla nas gra
i po tej stronie nie ma dna"

- W styczniu minęło dokładnie 15 lat, odkąd "przeszedłeś na właściwą stronę" i powróciłeś do trzeźwości. Długo wraca się na TĘ STRONĘ, po której "gra muzyka"?

Raptus: Czy długo się wraca? Trudne pytanie. Nawet nie wiem, co odpowiedzieć. Dla mnie dzisiaj najważniejsze jest to, że jestem po TEJ STRONIE i chcę zostać już tam do końca. Dla mnie nigdy daty nie były ważne. Wiesz, mimo tego, że mówiłem, że już więcej nie ruszę, to i tak wracałem i piłem. W trzeźwym życiu nie tylko to jest ważne jak nie pić, ale jak żyć. Kiedy przestajemy pić, zrywamy z nałogiem, to życia uczymy się na nowo, stajemy się innymi ludźmi, doceniamy wartości, doceniamy to, co w życiu jest ważne. Dzisiaj mimo, że mam problemy - bo kto ich nie ma - to mogę śmiało powiedzieć, że jestem szczęśliwy i tego trzeźwego życia nigdy i za nic nie zamienię, by wrócić na tamtą stronę.


- Decyzja o życiu w trzeźwości pociągnęła za sobą także twój powrót do gitary. Zaczęły pojawiać się pierwsze teksty i muzyka. Nagrałeś nawet płytę i zagrałeś pierwszy koncert w Domu Kultury Jagiellonka, czyli dokładnie tam, gdzie 35 latami wcześniej chodziłeś na dyskoteki. Czy wtedy po raz pierwszy poczułeś, że masz ogromny twórczy potencjał?

Raptus: Mój powrót do gitary nie nastąpił z chwilą, kiedy wróciłem do życia trzeźwego. Zacząłem pisać i grać po upływie chyba 10 lat w trzeźwości. Nagrałem płytę pod tytułem Wybór. Jak ja to mówię, była to moja mała spowiedź. A z drugiej strony facet już nie młody po zawale... myślałem, żeby coś zostawić dla potomnych, żeby słyszeli jak grałem i śpiewałem. Mój pierwszy występ... nie zapomnę go. Była tam obecna TV Ratajska i była taka trema, że przy trzecim kawałku zaczęły mi palce tak sztywnieć, że myślałem, że będę musiał zakończyć występ, ale przy czwartym minęło i popłynąłem. Tak, wcześniej właśnie tam chodziłem na dyskoteki. Ja nigdy tego nie czułem, że mam ogromny potencjał i nadal tego nie czuję. To chyba dlatego, że niemało w życiu przeszedłem


"Zostałeś sam, nie odszedł od ciebie nikt
To odszedłeś ty, tak chciałeś żyć
Dziś szansę znów masz,
by zmienić, naprawić to, dobrą drogą iść
odbić się od dna"

- Czy taką szansę, o której śpiewasz, dostaje się raz na zawsze, czy wymaga ona nieustannej pracy i samokontroli?

Raptus: Co do szansy, to wygląda to następująco. Musisz się pilnować i kontrolować. Są tak zwane nawroty i powroty do picia. Kiedy nie czujesz się odpowiednio silny, by bywać w miejscach, z którymi kojarzy się tobie picie, to musisz ich unikać. To od Ciebie zależy, jak będzie dalej. Mi zależy bardzo na trzeźwym życiu. W chwili kiedy lekarz przepisuje mi lek w postaci syropu czy zawiesiny, to ja pytam, czy jest w nim alkohol. Najczęściej jest pytanie "a dlaczego?" Wtedy odpowiadam, że jestem trzeźwym alkoholikiem i wtedy pada odpowiedź "jak dobrze, że pan o tym mówi, bo u mnie w rodzinie jest też ktoś taki. Już panu zamieniam ten lek na inny". Trzeba się pilnować i kontrolować. Bez tego można bardzo łatwo przejść na druga stronę.


Janusz z Teresą Gałczyńską
- W 2011 Wanda Wasilewska z poznańskiego Radia Merkury zachęciła cię do udziału w konkursie "Przebojem na antenę" , który wygrałeś piosenką "Warto żyć". Mimo tego sukcesu, ciągle jeszcze nie wiedziałeś, czy chcesz - jak to określasz - być z muzyką w muzyce. Jeszcze tego samego roku piosenką "Mazury" wygrałeś mazurski konkurs "Ukleja", a jurorzy zaprosili cię do tawerny, abyś tam zagrał i zaśpiewał krótki recital. To wtedy dotarło do ciebie, że już chcesz być z muzyką i w muzyce. Co u ciebie oznacza: "Być z muzyką w muzyce"?

Raptus: Tak, dokładnie wtedy na Mazurach dotarło do mnie, że chcę być z muzyką i w muzyce. Co to oznacza? Że nie chce jej tylko słuchać, pisać tekstów na kolanie, bo trzeba, bo ktoś chce. Chcę być ten prawdziwy, ten co czuje to, o czym śpiewa, o czym gra. Tak jak w sporcie są różne dyscypliny, tak tez są różne typy muzyki. Do tańca, do zabawy, na uroczystości itd, a ja chce pisać i śpiewać dla odbiorców, którym ta muzyka coś da, którym pomoże itd. A jak będzie? Czas pokaże co tam jest jeszcze we mnie (śmiech).


- Spróbuj wymienić swoje wszystkie dotychczasowe muzyczne osiągnięcia

Raptus:
1 miejsce - PRZEBOJEM NA ANTENĘ 2011 Radio Merkury
1 miejsce - UKLEJA 2011 Wilkasy na Mazurach
Wyróżnienie za piosenkę na EURO 2012
1 miejsce - UKLEJA 2012 Wilkasy na Mazurach
Udział w programie X FACTOR Zabrze 2013
Nominacja do Festiwalu VOX 2013
2 miejsce - UKLEJA 2013 Wilkasy na Mazurach
1 miejsce - MUZYCZNY PIKNIK Oborniki Śląskie 2013
3 miejsce - PRZYSTAŃ, Górzno 2013
UDZIAŁ W PROGRAMIE MUST BE THE MUSIC 4 X tak 2014
1 miejsce - MUZYCZNY PIKNIK Oborniki Śląskie 2014
2 miejsce - PPPP (Poznański Przegląd Piosenki Pozytywnej) 2014
Udział w programie THE VOICE OF POLAND Przesłuchania w ciemno 2015
1 miejsce - Wojewódzki Przegląd Twórczości Abstynenckiej Łódź 2015
1 miejsce - 16 norowanie Listy Przebojów Polisz Czart UK/Irlandia- październik 2015


- Zaciekawiły mnie w tym zestawie dwa wydarzenia: Poznański Przegląd Piosenki Pozytywne i Przegląd Twórczości Abstynenckiej. Mógłbyś nieco przybliżyć te festiwale?

Raptus: Na przeglądzie PPPP przeważnie śpiewany jest repertuar związany z piosenką turystyczną, ogniskową, poezja gór itd. Na Przeglądzie Piosenki Abstynenckiej ważny jest temat życia, życia pijanego, trzeźwego. Co było. jak było, jak jest teraz itd. To tak w skrócie...

- Ile piosenek posiadasz w swoim repertuarze, ile jest wśród nich utworów autorskich i jaki niosą przekaz?

Raptus: Piosenek mam chyba ze czterdzieści. Śpiewany przeze mnie jest także jeden cover - piosenka Ryszarda Rynkowskiego "Szczęśliwej drogi już czas". Przymierzam się też do śpiewania "Modlitwy" Tadeusz Nalepy. Temat moich piosenek to życie i miłość. Śpiewam o tym co było, co mnie spotkało, o tym, żeby tego nie robić, bo to jest złe, o uśmiechu, który nic nie kosztuje, a każdemu jest z nim do twarzy, o tym, jakie piękne jest życie, jaki piękny jest świat, o miłości, bo przecież miłość jest piękna, o tym jak kocham swoje dzieci itd...


- Od kilku lat organizujesz spotkania z młodzieżą pod hasłem "Chrońmy młodzież przed niebezpiecznymi uzależnieniami". Jak wyglądają te wydarzenia, co dają tobie i słuchaczom i czy utrzymujesz kontakt z twoimi słuchaczami?

Raptus: Jest to forma świadectwa. Spotkania odbywają się w szkołach i w kościołach podczas rekolekcji. Na spotkaniach mówię o zagrożeniach, jakie niosą ze sobą alkohol, narkotyki, używki itd. Jest to przeplatane moją muzyką autorską. Na spotkaniach zachęcam do zadawania pytań, na które udzielam odpowiedzi. Z muzyką chcę zostać do końca. Nie jest łatwo organizować takie spotkania osobie fizycznej. Są wymogi, że musi to być fundacja, stowarzyszenie itd. Spotkania są nazywane Profilaktyka 1 stopnia lub forma świadectwa. Ja wole tę drugą nazwę.


- Czy Raptus zamierza zdobyć kiedyś Listę Przebojów Trójki, zaśpiewać w Opolu lub zostać front manem zespołu? Jak daleka chciałbyś zajść ze swoją muzyką w polskiej muzyce?

Raptus: W muzyce chciałbym zajść jak najwyżej i gdzie się da. Tak, chciałbym zdobyć Listę Przebojów Trójki, ponieważ każda zdobycz - tak myślę - pomoże mi w tym, co chcę robić, czyli w spotkaniach z młodzieżą i nie tylko.

- . Jak myślisz, czy jest szansa, że my dziennikarze i wy artyści grający szczerą muzykę, wspólnymi siłami przywrócimy jej wartość i wypełnimy słuchaczami koncerty wartościowych wykonawców? Współczesnej ekstremalnie tandetnej odmiany popu zwyczajnie nie daje się już słuchać! Zgodzisz się?

Raptus: Całkowicie zgadzam się z tym co powiedziałeś i także życzyłbym sobie, aby coraz więcej ludzi gromadziło się na koncertach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz