sobota, 1 sierpnia 2015

Antoni Malewski - Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim. Część 58 - DAROWIZNA

Antoni Malewski urodził się w sierpniu 1945 roku w Tomaszowie Mazowieckim, w którym mieszka do dziś. Pochodzi z robotniczej rodziny włókniarzy. Jego mama była tkaczką, a ojciec przędzarzem i farbiarzem. W związku z ogromną fascynacją rock'n'rollem, z wielkimi kłopotami ukończył Technikum Mechaniczne i Studium Pedagogiczne. Sześć lat pracował w szkole zawodowej jako nauczyciel. Dziś jest emerytem i dobiega 70-tki. O swoim dzieciństwie i młodości opowiedział w książkach „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”, „A jednak Rock’n’Roll”, „Rodzina Literacka ‘62”, a ostatnio w „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” - książce, która zajęła trzecie miejsce w V Edycji Wspomnień Miłośników Rock’n’Rolla zorganizowanych w Sopocie przez Fundację Sopockie Korzenie. Miał 12/13 lat, kiedy po raz pierwszy usłyszał termin rock’n’roll. Egzotyka tego słowa, wzbogacona negatywnymi artykułami Marka Konopki - stałego korespondenta PAP w USA jeszcze bardziej zwiększyła – jak wspomina - nimb tajemniczości stylu określanego we wszystkich mediach jako „zakazany owoc”. Starszy o 3 lata brat Antoniego na jedynym w domu radioodbiorniku Pionier słuchał nocami muzycznych audycji Radia Luxembourg, wciągając autora „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” w ten niecny proceder, który - jak się później okazało - zaważył na całym jego życiu. Na odbywającym się w 1959 roku w tomaszowskim kinie „Mazowsze” pierwszym koncercie pierwszego w Polsce rock’n’rollowego zespołu Franciszka Walickiego Rhythm and Blues, Antoni Malewski znalazł się przypadkowo. Po roku w tym samym kinie został wyświetlony angielski film „W rytmie rock’n’rolla” i w życiu młodego Antka nic już nie było takie jak dawniej. Później przyszły inne muzyczne filmy, dzięki którym Antoni Malewski został skutecznie trafiony rock'n'rollowym pociskiem, który tkwi w jego sercu do dnia dzisiejszego. Autor „Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim” wierzy głęboko, że rock’n’roll drogą ewolucyjną rozwalił w drobny pył wszystkie totalitaryzmy tego świata – rasizm, faszyzm, nazizm i komunizm. Punktem przełomowym w życiu Antoniego okazały się wakacje 1960 roku, kiedy to autor poznał Wojtka Szymona Szymańskiego, który posiadał sporą bazę amerykańskich płyt rock’n’rollowych. W jego dyskografii znajdowały się takie światowe tuzy jak Elvis Presley, Jerry Lee Lewis, Dion, Paul Anka, Brenda Lee, Frankie Avalon, Cliff Richard, Connie Francis, Wanda Jackson czy Bill Haley, a każdy pobyt w jego mieszkaniu był dla Antoniego wielką ucztą duchową. W lipcu 1962 roku obaj wybrali się autostopem na Wybrzeże. W Sopocie po drugiej stronie ulicy Bohaterów Monte Casino prowadzającej do mola, był obszerny taras, na którym w roku 1961 powstał pierwszy w Europie taneczny spęd młodzieży zwany Non Stopem, gdzie przez całe wakacje przygrywał zespół współtwórcy Non Stopu Franciszka Walickiego - Czerwono Czarni. Młodzi tomaszowianie natchnieni duchem tego miejsca zaraz po powrocie wybrali się do dyrektora ZDK Włókniarz, w którym istniała kawiarnia Literacka i opowiedzieli mu swoją sopocką przygodę. Na ich prośbę dyrektor zezwolił do końca wakacji na tańce, mimo iż oficjalne stanowisko ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki brzmiało: "Nie będziemy tolerować żadnej kultury zachodniej". Taneczne imprezy w Tomaszowie rozeszły się bardzo szybko echem po całej Polsce, a podróżująca autostopem młodzież zatrzymywała się, aby tego dobrodziejstwa choć przez chwilę doświadczyć. Mijały lata, aż nadszedł dzień 16 lutego 2005 roku - dzień urodzin Czesława Niemena. Tomaszowianie zorganizowali wówczas w Galerii ARKADY wieczór pamięci poświęcony temu wielkiemu artyście.

Wśród przybyłych znalazł się również Antoni Malewski. Spotkał tam wielu kolegów ze swojego pokolenia, którzy znając muzyczne zasoby Antoniego wskazali na jego osobę, mając na myśli organizację obchodów zbliżającej się 70 rocznicy urodzin Elvisa Presleya. Tak oto... rozpoczęła się "Subiektywna historia Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim", którą postanowiłem za zgodą jej Autora udostępniać w odcinkach Czytelnikom Muzycznej Podróży. Zanim powstała muzyka, która została nazwana rockiem, istnieli pionierzy... ludzie, dzięki którym dziś możemy słuchać kolejnych pokoleń muzycznych buntowników. Historia ta tylko pozornie dotyczy jednego miasta. "Subiektywna historia Rock’n’Rolla..." to zapis historii pokolenia, które podarowało nam kiedyś muzyczną wolność, a dokonało tego wyczynu w czasach, w których rozpowszechnianie kultury zachodniej jakże często było karane równie surowo, jak opozycyjna działalność polityczna. Oddaję Wam do rąk dokument czasów, które rozpoczęły wielką rewolucję w muzyce i która – jestem o tym głęboko przekonany – nigdy się nie zakończyła, a jedynie miała swoje lepsze i gorsze chwile. Zbliżamy się – czego jestem również pewien – do kolejnego muzycznego przełomu. Nie przegapmy go. Może o tym, co my zrobimy w chwili obecnej, ktoś za 50 lat napisze na łamach zupełnie innej Muzycznej Podróży.

Bogato ilustrowane osobiste refleksje Antoniego Malewskiego na temat swojej życiowej drogi można przeczytać tutaj Cześć 1 "Subiektywnej historii Rock’n’Rolla w Tomaszowie Mazowieckim" można przeczytać tutaj. Część 2 tutaj  Część 3 tutaj  Część 4 tutaj  Część 5 tutaj  Część 6 tutaj Część 7 tutaj  Część 8 tutaj  Część 9 tutaj  Część 10 tutaj Część 11 tuta jCzęść 12  tutaj  Część 13 tutaj  Część 14 tutaj  Część 15 tutaj   Część 16 tutaj  Część 17 tutaj  Część 18 tutaj  Część 19 tutaj  Część 20 tutaj Część 21 tutaj Część 22 tutaj  Część 23 tutaj  Część 24 tutaj   Część 25 tutaj  Część 26 tutaj Część 27 tutaj Część 28 tutaj  Część 29 tutaj Część 30 tutaj Część 31 tutaj   Część 32 tutaj Część 33 tutaj Część 34 tutaj  Część 35 tutaj  Część 36 tutaj  Część 37 tutaj Część 38 tutaj Część 39 tutaj Część 40 tutaj  Część 41 tutaj Część 42 tutaj Część 43 tutaj Część 44 tutaj  Część 45 tutaj Część 46 tutaj  Część 47 tutaj Część 48 tutaj  Część 49 tutaj Część 50 tutaj Część 51 tutaj Część 52 tutaj Część 53 tutaj  Część 54 tutaj Część 55 tutaj Część 56 tutaj Część 57 tutaj




Wojtek Szymański z Fredką Jędrzejczak-Cychner podczas „Spotkania po
latach” w kultowej dla mojego pokolenia kawiarni LITERACKA.
W drugiej połowie czerwca tegoż roku, rozmawiając na skype z Wojtkiem Szymonem, nasza kolejna rozmowa dotyczyła (w tym temacie debatujemy co najmniej od roku) przeprowadzki z Nowego Jorku na Florydę, do Miami Beach. Choć od kilku miesięcy temat był mi dobrze znany, to zawsze gdy podejmowaliśmy kryptonim przeprowadzka, bywała ona w tak zwanych powijakach. Jednak tym razem Wojtek operował już konkretnymi datami florydzkiego przedsięwzięcia. Wszystko zależało od kupna jego domu na Long Island, bo dużo wcześniej posiadł (kupił) piękny dom na Florydzie, ba! nawet przesłał mi cudowne FOTO nowej posesji. Długo czekał na nabywcę swojego domu, aż stało się.


Dom na Long Island został sprzedany. Sporządzono z nabywcą notarialną, wstępną umowę kupna. Podczas naszej kosmicznej rozmowy, przyszedł moment smutny, powiedziałbym bardzo smutny, szczególnie dla Wojtka. – Słuchaj Antek, wraz z przeprowadzką na Florydę mam również inny problem, powiedziałbym problem całego, mojego, dorosłego życia. Są rzeczy, których nie mogę zabrać z sobą do Miami Beach, a są mi bardzo drogie. Chodzi mianowicie o analogowe (LP) płyty długogrające. Przez blisko 50 lat uzbierał się w mojej dyskografii cały, światowy rock’n’roll i inne pochodne tego stylu. A jest tego dużo, powiedziałbym, że bardzo dużo. Chciałbym całe moje, rock’n’rollowe życie w postaci płyt, choć z bólem serca, przekazać w odpowiednie ręce. Czy mógłbyś kogoś takiego znaleźć, zaproponować? Może również być to instytucja. Tą informacją Wojtek zaskoczył mnie bardzo, choć wiedziałem o jego potężnych, płytowych zasobach, to jednak na moje usta samoistnie pchała się informacja, - Jak dużo masz tych płyt?


Wojtek Szymański w kabinie samolotu. Był dyrektorem
hiszpańskich linii AirEUROP obsługującą trasę Nowy
Jork – Europa Zachodnia (do Frankfurtu).
Szymon na moment się zastanowił, po czym odpowiedział, - Dużo Antek, bardzo dużo. Zripostowałem natychmiast. – Powiedz konkretnie ile? Nastąpiła w naszej rozmowie przerwa, kilkuminutowa, po której to Wojtek dotarł do swojego, prywatnego katalogu (wszystkie płyty single i LP alfabetycznie spisywał) i powiedział, - W/g mojego wykazu jest tego ponad 1000, konkretnie 1087 (słownie: jeden/tysiąc/osiemdziesiąt/siedem szt) a ważą blisko 480 kg, czyli jak zauważyłeś jest tego sporo. Już w trakcie naszej rozmowy w mojej głowie świtało; - Idealny prezent dla Fundacji Sopockie Korzenie, przecież ta instytucja tworzy, buduje muzeum polskiego rock’n’rolla w Sopocie, a w tym roku przypada V Rocznica powstania tej Fundacji. W naszej płytowej dyskusji poprosiłem Wojtka o pozostanie przy skypie a sam natychmiast wykonałem telefon (choć było późno, dochodziła godzina 23.00) do Wiesława Śliwińskiego (wiceprezes Fundacji Sopockie Korzenie). Wiesław na szczęście jeszcze nie spał a wręcz przeciwnie w ramach swoich zawodowych obowiązków znajdował się w Warszawie, w mieszkaniu Marka Karewicza, gdzie obaj przed capstrzykiem rozmawiali o najbliższych, wspólnych, planowanych wyjazdach po Polsce, Europie.


Wojtek w asyście Czarka Francke i Sławka Zalewskiego
na terenie Opery Leśnej
Na spotkania, wystawy, koncerty jazzowe, odczyty związane nie tylko z gawędami mistrza fotografii ale jego wspaniałymi pracami w dziedzinie FOTOGRAFIA, w postaci rollapów, fotogramów czy projektów okładek płyt gramofonowych. Wiesławowi przedstawiłem treść rozmowy z Szymonem, w trakcie której się znajdowałem (Wiesław poznał Szymona gdzie wspólnie uczestniczyli w marcu 2011 roku w Tomaszowie, w Spotkaniu po latach, w naszej kultowej Literackiej) po czym zaprosiłem go do wspólnej dyskusji.


Wiesław Śliwiński
wiceprezes Fundacji Sopockie Korzenie
Przystawiłem swoją komórkę do głośnika komputera i poprosiłem Szymona by od początku powtórzył problem z przekazem w dobre ręce swój największy skarb życia, długogrające LP. Już po kilku słowach wypowiedzianych przez Wojtka, Wiesiek przerwał dyskusję skierowując do mnie te słowa; - Antek przekaż Szymonowi, żeby powstrzymał się z poszukiwaniem innego odbiorcy, bierzemy jako Fundacja całą płytotekę. Nic piękniejszego na jubileusz V Rocznicy nie mogło nas spotkać, jak nieoczekiwanie, najcenniejszy prezent od Wojtka. Jest już noc, jutro od rana prezes fundacji Wojtek Korzeniewski przejmie pałeczkę i zapewniam, że temat zrealizujemy do końca. Podaj mi tylko pocztę mailową i telefon do Szymona. O Boże! Jaki cudowny dar trafił się mojej fundacji, porównać to można tylko z kaszą manną jaka na pustyni Mojżeszowi, spadła z nieba. Już nazajutrz, od wczesnego ranka rozgorzała gorąca linia w postaci wymiany informacji mailowych w powstałym trójkącie, Sopot – Tomaszów Maz - Nowy Jork. Nieopatrznie stałem się ważnym łącznikiem, katalizatorem tego przedsięwzięcia. W trakcie wymiany listów przez Atlantyk, w jedną i drugą stronę, wszystkie docierały również na moją pocztę.


Wojciech Korzeniewski
prezes Fundacji Sopockie Korzenie
Stałem się więc świadkiem szczególnego przedsięwzięcia pod kryptonimem, darowizna. W trakcie wymiany korespondencji, wyłonił się na linii – Sopot, Nowy Jork - drobny niuans, który urósł do rangi problemu, tak dla Wojtka Szymona jako darczyńcy, jak również dla Fundacji Sopockie Korzenie jako odbiorcy. Wojtek załadował całą dyskografię w szesnaście paczek (pakowanie wg obowiązujących norm przez przewoźnika), w całości ważące blisko 480 kg, co automatycznie wyeliminowało przerzut do Polski drogą lotniczą. Do zrealizowania wysyłki pozostał tylko transport morski. Szymon pozyskał informację, że opłata za przerzut płytowej darowizny do kraju drogą morską, wyniosła by ca 1.400 dolarów amerykańskich czyli około 4.500 złotych. Takich pieniędzy nie posiadał Wojtek, nie posiadała Fundacja Sopockie Korzenie. Pozostało Fundacji znalezienie bogatego sponsora, ewentualnie poszukanie przewoźnika, który dostarczyłby do Polski gratis, wojtkową darowiznę. Do akcji wkroczył współtwórca i aktualny prezes Fundacji, Wojtek Korzeniewski (był przed laty dyrektorem sopockiego festiwalu i pełnił wiele ważnych funkcji w trójmiejskim świecie kultury).

K. Jochan wręcza Wojtkowi moją pierwszą, nagrodzoną część
publikacji Subiektywna Historia Rock’n’Rolla
w Tomaszowie Maz. w konkursie V Edycji (III nagroda –
publikacja roku) Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla
Pan Korzeniewski odwiedził dyrekcje portów w Gdańsku i Gdyni, którym przedstawił problem z morskim przewozem nowojorskiej darowizny. Początkowo wysyłką miało zająć się polskojęzyczne Radio Chicago, w którym to radio Wojtek Korzeniewski miał wielu przyjaciół, byłych mieszkańców Trójmiasta. Często udzielał w nim wywiadów dla potrzeb amerykańskiej polonii. Istniała tu instytucja, która zajmowała się morskim przewozem materiałów z USA do Europy. Kiedy protegowany przez Fundację, Wojtek Szymon, telefonicznie skontaktował się z decydentami wysyłkowej firmy w Radio Chicago, ci zrozumieli albo tak chcieli rozumieć, że za przewóz płyt (LP) do Polski, należy uiścić w/w przez Wojtka, należność. Troszkę się pogmatwała sytuacja ale nieustępliwy pan Wojtek Korzeniewski nie dał sobie żadnych szans na odpoczynek i już w następnym dniu po interwencji w gdyńskim porcie szybko znalazł się drugi przewoźnik, firma CH Hartwig.


Wojtek „Szymon” chwilę po otrzymaniu I nagrody w konkursie 
WSPOMNIENIA MIŁOŚNIKÓW ROCK’N’ROLLA - granitowa gitara
Z tą firmą skontaktował się Wojtek Szymon i wydarzenia z przewozem darowizny do Polski, lawinowo, bardzo szybko dobiegły końca. Po blisko trzytygodniowej, komputerowej operacji, wymianie listów o kryptonimie, darowizna, największy skarb życia Szymona, około 10 lipca został załadowany na statek w porcie Nowego Jorku obierając atlantycki kierunek do Europy, do portu w Gdyni. Planowe dotarcie statku towarowego firmy Hartwig wyznaczone zostało na dzień 8/9 sierpnia 2013 (piątek/sobota) roku. Kiedy piszę ten tekst, morska przesyłka znajduje się blisko gdyńskiego portu. O zakończonej podróży nowojorskiej darowizny, jak również o uroczystościach umieszczenia ich (jako ekspozycję) w specjalnej Sali budynku administracji Opery Leśnej w Sopocie, będę na łamach portalu Nasz Tomaszow wszystkich czytelników Subiektywnej Historii R&R, informował.



Z Krzysztofem Skibą
Jeszcze przed wysyłką darowizny, Szymon przesłał na moją i Fundacji pocztę, alfabetyczny wykaz (29 list) longplayów, które stanowiły zawartość morskiej przesyłki. Muszę powiedzieć, że przeżyłem szok zaglądając, tylko pobieżnie, w listę wykonawców i tytuły ich płyt. Teraz dopiero zrozumiałem Wojtka cierpienie po utracie takiego skarbu, pomijając kompletną zawartość twórczości płytowej największych z największych; jak Elvisa, Jerry Lee, Brendy Lee, Billa Haleya, Carla Perkinsa, Wandy Jackson, Chucka Berryego, Little Richarda, Roya Orbisona, The Beatles, The Rolling Stones, The Animals czy Cliffa Richarda z zespołem The Shadows, znalazły się również na tych listach całe bloki płyt przeróżnych styli około rock’n’rollowych, jak country (Johnny Cash, Jim Reeves, Dwight Yokam, Dolly Parton czy Patsy Cline), blues (BB King, John Lee Hooker, Muddy Waters czy Big Joe Turner), rock-a-billy (Billy Lee Riley, Barbara Pittman, Carl Mann, Waren Smith, Sonny Burgess czy Andy Williams), gospel (George Beverly Shea, Harlem Gospel Choir, Choeur Gospel czy Fellicite Taylor), rhythm and blues (Fats Domino, Beyonce Knoweles, Tina Turner, Kinks, Procol Harum, Yardbirds, Blood czy The Who), doo wop (The Drifters, The Coasters, Little Anthony, Frankie Lymon czy The Tokens), jazz (Louis Armstrong, Ray Charles, Duke Ellington, Acker Bilk, Count Bassie czy Dave Brubeck)

.
Wśród setek tytułów płyt, wykonawców znalazłem kilka rodzynków z naszych szczenięcych lat, kiedy każdy dzień przeżyty z rock’n’rollem był darem od Boga. Zauważyłem zapomniane dawno z LP nazwisko, Bill Justis i jego wielki hit z połowy lat 50-tych – Raunchy z cudownym altowym saksofonem, który to hit często, można powiedzieć codziennie, nawet w reklamach, przez dłuższy okres słyszalny był w Radio Luxembourg. Bill Justis to wspaniały saksofonista, kompozytor, również muzyki filmowej (Mistrz kierownicy ucieka, Kaktus Jack czy do filmu z Elvisem Kissin’ Cousins, w którym również gra w filmowym zespole na saksofonie). Drugi, Dave Bartholomew, może nie tyle zapomniany, co występujący na drugim planie wielkiego bandu Fatsa Domino, jego przyjaciel, trębacz, tekściarz, piosenkarz, kompozytor (stworzył większość przebojów dla Domino), My Ding a Ling. Odwieczny kierownik artystyczny zespołu i… w czasie trwania koncertu najczęściej prowadzący bardzo dowcipnie konferansjerkę. Dostrzegłem jeszcze jeden krążek długogrający, niejakiego Big Boppera z nieśmiertelnym utworem Chantilly Lace.


Na gdyńskim Wybrzeżu Solidarności przed ORP Błyskawica
od lewej – Ewa Komar, Wojtek Szymański, Maryla Tejchman i ja
Big Bopper to 28-letni DJ amerykańskiego radia (tyle miał lat w dniu tragicznej katastrofy). Zasłynął tym, że przez okres 122 godzin, bez przerwy w swoim radio prezentował najukochańszą audycję muzyczną, This Is Rock’n’Roll. Pisał także teksty do różnych kompozycji, dla różnych wykonawców. Również zaczął komponować, śpiewać i nagrywać. Zdążył nagrać kilka utworów, które po jego zaskakującej śmierci, uzbierano w całość. Dzięki temu powstała, jedyna, unikatowa płyta LP pod tym samym tytułem co wspomniany utwór. Big Boppera w pierwszą, dziewiczą trasę (styczeń/luty 1959r) koncertową, jak się okazało ostatnią, zabrał dobrze już znany na muzycznym, amerykańskim rynku, Buddy Holly, był liderem trasy koncertowej. Ogromne opady śniegu, duży panujący mróz, były wielkim utrudnieniem dla wielu muzyków i piosenkarzy biorących udział w tym tourne w północno zachodnich Stanach USA. Odpowiedzialny za grupę Buddy, wynajmuje dla najbardziej odczuwających trudy przemieszczania się, awionetkę. W nocy z 2/3 lutego, tuż po północy, w samolocie znajdował się, oprócz pilota – Buddy Holly, Ritchie Valens i Big Bopper. W kwadrans po starcie maszyna runęła na ziemię, nikt nie ocalał. Po Bopperze pozostał skomponowany i wykonywany przez wielu piosenkarzy, przebój Chantilly Lace.


Pierwsza wydana płyta przez SUN RECORDS singel Elvisa Presleya
„Thats All Right”, którą Wojtek posiadał w swoim muzycznym skarbcu.
Synonim płytowej darowizny (pół tony) jaką Wojtek przekazał Fundacj
Kiedy opadł pył bitewny i ucichły emocje związane z operacją darowizna, przyszedł czas na refleksję - do czego przyrównać mogę Wojtka prezent? Przypomnę tylko, że aktualna wartość rynkowa analogowych płyt oscyluje w przedziale 13.000/15.000 dolarów amerykańskich. Czy mogę wycenić przesyłkę tylko wartością w zielonych? Szymon nie brał finansowej strony pod uwagę, to wiem na pewno. Dla niego PŁYTY to coś więcej niż pieniądze, to duża część jego dorosłego życia, to jego DUSZA. Uważam ten płytowy przekaz polskiej placówce kulturalnej, Fundacji Sopockie Korzenie, zajmującej się oświatowym krzewieniem i historią Rock’n’Rolla na świecie i w Polsce, za głęboki wyraz patriotyzmu. Znając Wojtka, jego stosunek i uczucia do kraju, do historii, wiem, że nie przesadzam , że uczynił to z pobudek wyłącznie patriotycznych. Dlatego z dużą niecierpliwością oczekuję piątku, dnia 20 września 2013 r, w którym to dniu w sopockiej Operze Leśnej odbędą się uroczystości z okazji V Rocznicy powstania Fundacji Sopockie Korzenie oraz finał V Edycji konkursu WSPOMNIENIA MIŁOŚNIKÓW ROCK’n’ROLLA. W tym konkursie udział bierze Wojtka Szymona darowizna płytowa i moja praca konkursowa SUBIEKTYWNA HISTORIA ROCK’n’ROLLA W TOMASZOWIE MAZ (poprawione, pierwsze 50 felietonów). Myślę, że nasze miasto godnie będzie reprezentowane, o czym będę opowiadał na tym portalu, a tymczasem z niecierpliwością oczekuję wieści z Gdyni, czy do portu dopłynął statek z firmy CH Hartwig? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz