sobota, 21 lutego 2015

Na żadną emeryturę się nie wybieram - z Romanem Kostrzewskim rozmawia Jakub Mikołajczyk (Polski Wzrok)

Jakub Mikołajczyk przyszedł na świat w Strzegomiu. Już w dzieciństwie poznał muzykę grupy TSA, a krótko potem album swego życia - The Animals Floydów. Wkrótce w jego domu pojawiło się także The Best of Deep Purple i krążki Dire Straits, Roda Stewarta i grupy Queen, której bardzo szybko stał się oddanym fanem. Następnie w jego życiu pojawiło się pierwsze magiczne słowo Punk, a wraz z nim takie załogi jak Sedes, Defekt Muzgó, KSU, Dezerter, Big Cyc i Ga-Ga. Pogujące szaleństwo spowodowało u młodego Kuby decyzję o nauce gry na gitarze pomimo, że rodzice usilnie chcieli z niego zrobić pianistę. Młody buntownik nie dał jednak za wygraną, a szczytowym "osiągnięciem" okresu buntu był jego relaksacyjny pobyt na komisariacie plus domowy szlaban na koncerty gratis, co nie tylko nie odstraszyło Kuby od punk rocka, lecz skierowało go na takie kapele jak Metallica i Guns N' Roses. Wkrótce w jego życiu pojawiło się kolejne magiczne słowo - Internet, a wraz z nim przepastne zasoby muzycznych informacji i videoclipów. Czytał, słuchał i chłonął wszystko, co tylko było dostępne. Dzięki ucieczkom z domu umożliwiającym skuteczne omijanie szlabanów, Kuba zaliczał kolejne punkowe koncerty. W jego życiu pojawiły się z czasem takie marki jak The Offspring, Roger Waters, Deep Purple i Iron Maiden. Około roku 2000 Kuba po raz pierwszy usłyszał Piotra Kaczkowskiego oraz dwóch kolejnych Piotrów - Stelamcha i Metza i innych prezenterów Trójki, po czym w życiu Kuby pojawiło się trzecie magiczne słowo - Emigracja. W Anglii nawiązał współpracę z Radiem Bedford, dzięki czemu mógł mówić to wszystko, co przez lata gromadziło się w jego głowie. W Bedford Kuba powołał do życia autorski program radiowy "Prąd Przemienny". Niedawno, wraz z radiowym przyjacielem - znanym z łamów mojego bloga zwycięzcą II tury Jubileuszowego Konkursu Muzycznej Podróży Mateuszem Augustyniakiem, Kuba stworzył portal muzyczno - kulturalny www.polskiwzrok.co.uk, który dopiero nabiera kształtu. Celem portalu jest promocja młodych zespołów i wydarzeń kulturalnych w UK. Od czasu do czau Jakub sięga także po jazz i muzykę klasyczną. Za swój największy życiowy sukces uznaje fakt, iż jego 5-letni syn potrafi odróżnić Metallice od AC/DC i zaliczył już koncert Deep Purple. Od niedawna Polski Wzrok  - muzyczny portal Kuby i Mateusza oraz blog Muzyczna Podróż nawiązały stosunki bilateralne oraz ścisłą współpracę w postaci wymiany informacji i publikacji w celu zapewnienia jeszcze lepszego przepływu dobrych wieści pośród polskich fanów muzyki żyjących na Wyspach Brytyjskich i nie tylko.


Jakub Mikołajczyk: Działasz aktywnie na scenie polskiego metalu już od ponad trzydziestu lat. Na pewno zdarzyło Ci się usłyszeć od fana, że jakiś numer; to co zaśpiewałeś, napisałeś wywarło na nim tak duże wrażenie, że dosłownie zmieniło jego życie. Pamiętasz jakąś taką sytuację?

Roman Kostrzewski: Pokoncertowe reminiscencje związane z integracją muzyka z publicznością są bardzo krótkie, często zagęszczone sporą ilością ludzi, więc rozpływanie się w jakieś dywagacje na temat życia jest szalenie utrudnione. Ale niekiedy rzeczywiście zdarzają się takie przystanki, podczas których mam możliwość porozmawiania dłużej. Te przystanki zachęcają mnie do porozmawiania o moim życiu, jednak częściej zdarza się tak, że to słuchacz opowiada o swoim życiu; o kierunku, w wyniku obrania którego, katalizowała się jakaś iskra zapalna, wywołana twórczością mojego zespołu, czy też że jakiś tekst prowokował aby wieść życie takie, a nie inne. Kat na pewno miał jakiś wpływ na postawy „metali” w Polsce. Nie sposób stwierdzić, czy we wszystkich przypadkach były one pozytywne. Nie jestem w stanie tego rozstrzygnąć, gdyż bardzo trudno jest zebrać informacje na temat tego, jaki dokładnie wpływ mój zespół miał na życie poszczególnych jednostek. Jednak czasem trafiają do mnie egzaltowane wypowiedzi, ciepłe, pełne entuzjazmu i bardzo osobiste. 

kat wywiad1Nie zdarza się to zbyt często, bo wiodę dość hermetyczne życie i ciężko spotkać mnie na ulicy w Polsce… a tym bardziej w Londynie (śmiech). Ale takie sytuacje zdarzają się i kiedy ktoś o tym opowiada, to bardzo mi miło, bo okazuje się wtedy, że mój zespół wpływał na pozytywne decyzje jednostek i one zazwyczaj wiązały się z tym, że dany słuchacz trzymał się fantazji wywołanej muzyką, która w finale okazywała się jego dobrze ocenianą ścieżką życiową.

Kuba: Wielokrotnie sam przyznawałeś, że Twoje dzieciństwo nie było łatwe, a większość swego życia i twórczości poświęciłeś walce z instytucją kościoła. Pomijając kwestie religijne, możesz mi powiedzieć dlaczego taka niechęć i od czego się to zaczęło?

Roman: Cóż, na pewno zaczęło się to od stanu wojennego. Dlaczego? Podczas stanu wojennego wylądowałem na krótki czas w więzieniu pod zarzutem organizacji strajku. To, co mogłem zaobserwować już po wyjściu z więzienia, to jaki wpływ sam stan wojenny wywarł na społeczeństwo, na rodziny uwięzionych, którzy zostali zatrzymani walcząc w imieniu wolnościowych inicjatyw. Już w owym czasie kondycję społeczeństwa oceniłem bardzo krytycznie.

Gdy zacząłem zbierać pieniądze na pomoc rodzinom, które zostały właśnie przez te wydarzenia bez środków do życia, okazało się że na pięć tysięcy członków „Solidarności” w moim zakładzie pracy, tylko szesnaście osób wykazało zainteresowanie i wspomogło inicjatywę. Zrozumiałem wtedy, że z tą „Solidarnością” to nie jest jednak tak prosto. Ludzie, którzy jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu byli dysydentami systemu, teraz są decydentami. Ówcześnie, ja jako młody człowiek odczuwałem, że zaczyna się w Polsce jakiegoś rodzaju przemiana. 

kat wywiad 3
Podobnie wielu ludzi intuicyjnie wyczuwało że PRL w jakiś sposób już dogorywa. Ja sam pamiętam przesłuchanie właśnie podczas stanu wojennego, kiedy pracownik Służb Bezpieczeństwa spytał mnie, co ja sobie myślałem wierząc że wygramy z systemem. Powiedział że jestem głupcem. Odparłem wtedy, że jeśli on myśli, że system zdusi naród, który jest w stanie ruszyć na czołgi mając za broń tylko gołe ręce, to się głęboko myli. I w tym czasie spodziewaliśmy się, że PRL podzieli się władzą, bo nie wyobrażaliśmy sobie, że będzie jakaś totalna rewolucja. Nikt przecież nie chciał wojny domowej, ale wielu chciało żyć będąc wolnymi, tak jak na zachodzie, jednak z zachowaniem poczucia tego egalitaryzmu, jakie to społeczeństwo PRL-owskie miało, czyli że każdy jest ważną cząstką narodu i ma te same prawa, te same możliwości. Wyobrażaliśmy więc sobie, że te przemiany uczynią nas narodem wolnym, pewnym przyszłości i tak dalej. Ja natomiast zdawałem sobie sprawę że jedyną instytucją która może przeszkodzić tym procesom… jest kościół. Dlaczego? Dlatego, że przy postępującej degrengoladzie PRLu tylko kościół był instytucją zorganizowaną, a w Polsce nie zdawano sobie jeszcze wówczas sprawy, że jeśli naród zdobędzie się na wolność, to tę wolność zagospodarują zorganizowane instytucje, a nie jednostki, a właśnie kościół był najbardziej zorganizowaną instytucją.

10959327_363357297181065_5565961268507738400_n
Mnie osobiście nie chciało się żyć w kraju, w którym kościół ma takie wpływy, jakie przez lata okazało się, że ma. W Polsce wielu ludziom wydaje się, że szanse zostały trochę zmarnowane. Ja wolałbym. żeby Polska była nieco bardziej egalitarna niż jest, trochę na kształt Londynu. Bądź sobie arabem, żydem, bądź sobie kimkolwiek, ale szanujmy się w tych różnicach, a nawet pokażmy jak piękne mogą być różnice. Mam na myśli społeczeństwo. które jest bardziej tolerancyjne, a mniej zaściankowe – po prostu współczesne. Chodzi mi o społeczność ludzi światłych, nie zazdroszczących sobie, nie tak rozwarstwionych ekonomicznie i politycznie, bo tak naprawdę każda jednostka w tym kraju widzi sprawy najważniejsze podobnie. Są to dom, rodzina i tak dalej i w tym się ludzie nie różnią.

Kuba: Po ’89 mamy wolność słowa i wszystkie zalety i wady z tym związane. Często zadaję to pytanie artystom i dostaję bardzo różne odpowiedzi. Lepiej się grało przed ’89 czy po ’89?

Roman: Wiesz, w naszym przypadku wchodząc na scenę; dając koncert, nie ma w tym jakiejś takiej idei, żeby zagrać po coś i na coś w ukierunkowany sposób. Nasze utwory zajmują się różnymi sprawami, więc wchodzimy na scenę i po prostu oddajemy z siebie wszystko. Staramy się grać z „czujem” tą muzykę która została skomponowana przez lata.

Koncert nie jest dobrym miejscem żebym ja się zastanawiał nad całym światem, polityką i tak dalej. Koncert jest dobry do egzaltacji myśli czy też wymiany treści, dźwięków. Nie chcę być wtedy ideowy, chcę być artystyczny.

Kuba: No ale co z takimi rzeczami jak cenzura? Próbowali wam kiedyś obciąć tekst?

Roman: Oczywiście, cenzura ingerowała. Na przykład Oddech Wymarłych Światów, w oryginale miał nazywać się Cisza Wymarłych Światów. W jednym z tekstów śpiewam „W szkliste oko Jahwe wbiłaś nóż” i dzisiaj tak to wykonuję, ale kiedyś cenzura obcięła ten nóż i zgodziła się abym śpiewał „W szkliste oko Jahwe wbijasz chłód” (śmiech). Cenzura ingerowała, jak najbardziej, ale nie było to aż tak drapieżne, jak w przypadku powiedzmy punk rocka. W tamtych czasach cenzorzy zdawali sobie sprawę, że kultura „metali” tworzy zwartą grupę, sprawiającą wrażenie zbieraniny mocnych osobowości, ale nie byli świadomi potencjału i siły tej muzyki, która docierała do jednostek, dając ogromną swobodę interpretacji. Każda osoba znajdowała sobie w tych tekstach swój własny „power”. Cenzura tego nie rozumiała. Myślano, że w zasadzie ci „metalowcy” nie są aż tak bardzo ideowi, nie piszą o Polsce, nie krytykują. Śpiewają o jakiejś sile, mocy, o diabłach i tym podobne. 

Metalowcy idąc przez życie nie starają się wyrażać jakichś myśli politycznych, nie organizujemy się w instytucje, nie próbujemy wykorzystywać swojego potencjału do stanowienia prawa, jesteśmy rozproszeni. Dzieje się tak dlatego, że bardzo szanujemy wartość artystyczną tej kultury której nie chcielibyśmy „zeszmacić” jakąś ideą polityczną, która wcześniej czy później stanęłaby w opozycji do samej wartości twórczej.

Kuba: Czytałeś wiele lat temu „Listy z Ziemi” Marka Twaina. O nim mówiono, że wspaniały pisarz etc. na Tobie zaś nie pozostawiono „suchej nitki”. Skąd takie zacofanie u ludzi wg Ciebie?

10985530_363356733847788_987941042874306179_nRoman: Trzeba pamiętać, że Mark Twain pisał „Listy z Ziemi” ze świadomością, że jeśli będą wydane, to dopiero po śmierci. Wówczas jeszcze tliły się płomienie pod stosami. Gdyby w owym czasie ujawnił swoje poglądy społeczne, etyczno-moralne i religijne, osmolono by mu nie tylko pióro. W najlepszym przypadku zdyskredytowano lub odsunięto od dostępu do kałamarza. Moje pisanie nie groziło aż takimi konsekwencjami. Nie skarżę się, chociaż przez ostatnie dwadzieścia lat zespół miewa trudności z występami, a i w mediach Kata raczej nie zobaczysz. Dlaczego? Media i decydenci w Polsce boją się zadzierać z klerem i tą klasą polityczną, która z naszego kraju ma zamiar uczynić katolicką monarchię.

Kuba: Ustąpiłeś miejsca Nergalowi w polskim show biznesie i powoli przechodzisz na emeryturę? Czy to może naturalna kolej rzeczy, że przychodzą młodzi?

Roman: Na żadną emeryturę się nie wybieram. Właśnie nazbierałem sporo wirtualnych instrumentów na których zamierzam w najbliższym czasie poszaleć. Nie ciągnie mnie do medialnego świata, gdyż najpełniej mogę się wyrazić w twórczości. Media wymagają białych zębów, płaskiego brzucha, zadbanej fryzury lub świecącej pały, krótko mówiąc prezentacji i co najważniejsze spłaszczonych skrótowych myśli, które mnie nie chcą się trzymać. Cieszę się, że po latach mogę śmiało powiedzieć, że jest nas więcej. Smutnym by mi się zdał brak nowych muzyków chętnych stanąć na przedzie, śmiało wyrażających siebie, swój stosunek do rzeczywistości, gdy ta rzeczywistość wymaga ostrej jak brzytwa krytyki i twórczego buntu. Gdzieś w głębi serca czuję się usatysfakcjonowany, że w słowach krytyki nie myliłem się, skoro inni artyści i wielka rzesza publiczności myśli podobnie.

Kuba: W listopadzie 2003 (28 dokładnie. Wiem, bo tam bylem:)) gdy nagrywaliście „Somwhere in Poland”, spotkaliście się zapewne z Brucem Dickinsonem, wokalistą Iron Maiden. On kiedyś powiedział, że nigdy, przez wiele lat swojej kariery nie spotkał satanisty. Czyli jak to jest? Nie był świadomy czy… się nie spotkaliście? (swoją droga genialny koncert).

Roman: Dzięki. Co do słów Bruca, widocznie ma sprecyzowane kryterium oceny satanisty. Ciekawe skąd je nabył? Można tę polemikę rozszerzyć na innych. Jeszcze nie spotkałem chrześcijanina itd. Widocznie wszelkie religie mają trudność w ocenie czystości wiary, skoro stale są modyfikowane i zmieniane. Z punktu widzenia wielu chrześcijan Bruce to satanista. Chociaż bliskie mi jest naukowe spojrzenie i ogląd świata, to lubię gdy określa się mnie mianem satanisty. 

W końcu posługuję się w tekstowych uniesieniach tą literacką postacią dla piętnowania przywar chrześcijan, więc siłą rzeczy zasługuję na piekło.

Kuba: Ostatnie pytanie. Jaka była inspiracja do „Purpurowych godów”? Bo jest to taki bardziej erotyk, prawda?

Roman: Tak, masz rację. W tym kawałku zostały ujęte dwa aspekty. Jungowskie nawiązanie do archetypicznych cech kobiecych. Gdzieś tam w jego wyobrażeniach i marzeniach dotyczących kobiet, ujawniają się w aspekcie fallicznym, węża i tak dalej. Natomiast w życiu z celibatem, jaki zafundowali sobie księża, ogólnie osoby duchowne, jest ten problem, że ten zakaz, który oni manifestują całym życiem, niesamowicie ich podnieca i prędzej czy później oni muszą to jakoś egzaltować, często w sposób bardzo brudny i sprośny. Ludzie żyjący w sposób otwarty i prosty nigdy nie będą tak fałszywi, żeby zakazywać sobie czegoś, co tak bardzo ich podnieca.

Kuba: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz