środa, 18 września 2013

Volumeyes - jeden z najlepszych polskich bandów na świecie!


Kate Kiebala - vocal
- Darku, to Ty pierwszy dowiedziałeś się o istnieniu audycji Polisz Czart, a ja dzięki Tobie o zespole Volumeyes - jednym z najlepszych polskich zespołów na świecie - jak zwykłem mawiać zapowiadając każdy Wasz kawałek (śmiech). Kto Ci o nas powiedział?

Darek: Lubię "grzebać" w Internecie i nieustannie szukam nowych możliwości promocji dla naszego zespołu. Na znanym wszystkim najpopularniejszym portalu społecznościowym pewnego dnia zobaczyłem, że niedaleko mojego miejsca zamieszkania znajduje się siedziba polskiej audycji radiowej, a na dodatek zaprzyjaźniony z nami zespól Human Control, z którym często wspólnie gramy koncerty, także wspomniał mi o waszym istnieniu. W pewnym momencie postanowiłem w końcu do Was napisać.

- W tym momencie pozwolę więc sobie przesłać pozdrowienia dla zwycięzcy poprzedniego notowania naszej listy przebojów - grupy Human Control, która już po raz trzeci z rzędu załapała się do pierwszej trójki naszego zestawienia. O czym jest "Tick Tock" – najnowszy PoliszCzartowy hit z numerem 1 ? 

 
Darek Bańka - gitara
Kasia: Jest to trochę pouczający tekst, który mówi o tym, że skoro jesteśmy na ziemi tak krótko, to powinniśmy umiejętnie korzystać z nieubłaganie biegnącego czasu i dobrze go wykorzystać.

- Sylwek to "Wiśnia", Darek to "Orzech". Skąd wzięły się Wasze ksywy i czy Kasia i Damian też są jakoś nazywani w ścisłym kręgu znajomych i przyjaciół?

Sylwek: W zasadzie mówią na mnie Wiśnia, po prostu od nazwiska, natomiast znajomi w UK często nazywają mnie Sly - skrót od imienia niczym Stallone.

Darek: Hmm, ksywka Orzech to krótka historia. Kiedyś zajmowałem się dystrybucją orzeszków ziemnych i od tamtej pory tak zostało.

Kasia: Nigdy ksywy nie miałam i dobrze mi z tym.



Sylwek Wiśniewski - bass
Damian: Ze mną sprawa jest prosta. Nnazywają mnie Patyk od nazwiska.

- To co w moim odczuciu jest w zespole Volumeyes najbardziej wyjątkowe, to stylistyka. Nie znam żadnego innego polskiego zespołu grającego muzykę podobną do Waszej. W jaki sposób powstaliście i skąd wziął się pomysł na takie brzmienie?

Damian: Historia naszego wspólnego grania zaczęła się od cover bandu. W tamtych czasach graliśmy w pubach piosenki innych artystów i po pewnym czasie stwierdziliśmy, że już nam się to znudziło. Nie chcieliśmy być nieustannie kojarzeni jako zespół chałturniczy. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że nadszedł już czas, aby zacząć nagrywać własne piosenki. Mieliśmy na dodatek w składzie pewną zdolną Kasię, która zaczęła pisać teksty i tworzyć muzykę (śmiech).

Sylwek: Znudzony graniem coverów odskoczyłem w inny świat jako basista punkowej formacji, jednak za namową reszty Volumeyes powróciłem i dodałem od siebie nieco buntu.

Damian Patyra - perkusja

Darek: W czasach, kiedy jeszcze graliśmy covery, niewiele brakowało, a popełnilibyśmy poważny błąd. Pewnego dnia przyszła do nas po raz pierwszy na próbę Kasia i zagrała na klawiszach. Nie bardzo mi to pasowało. Wiesz, dwie gitary, rockowa muza i ten klawisz jakoś mi nie pasował. Osobiście byłem przeciwny temu, by Kasia była w składzie. Po konsultacji z kolegami nadal nie za bardzo widzieliśmy Kasię w naszym zespole. Postanowiliśmy jednak w końcu dać jej szansę. Dziś nikt z nas nie wyobraża sobie, że zespół Volumeyes mógłby istnieć bez naszej wokalistki i frontmenki.

- Czyli - jak dobrze rozumiem - Kaśka rządzi (śmiech). Kasiu, łatwo jest dziewczynie zapanować nad trzema facetami?

Kasia: Doszłam kiedyś do wniosku, że mężczyznom powinno się pozwolić rządzić, ale w taki sposób, aby oni nie mogli o tym wiedzieć (śmiech}.

- Panowie, chcielibyście odnieść się jakoś do tego co powiedziała Kasia?

Damian: Myślę, że wiem, co Kasia ma na myśli, ale gdybym chciał to wyjaśnić, musiałaby to być zbyt długa - jak na potrzeby tego wywiadu - wypowiedź, więc nie skorzystam (śmiech).

Darek: Myślę, że każdy z nas ceni zdanie innych członków zespołu i potrafimy się dogadać. Bardzo ważny w zespole jest wzajemny szacunek.

- Jak powstała nazwa Waszego zespołu?

Kasia: Volume – głośność, objętość, pojemność, duża ilość czegoś, eyes - oczy, które są zwierciadłem duszy co razem daje "głośne oczy".

- Czyli, że jak patrzysz w publiczność, to...

3/4 Volumeyes  w Radio Verulam
Kasia:...dostaję wytrzeszczu (śmiech)

- Twoja energia, dynamit w głosie i sposób bycia na scenie sprawia, że trudno jest Cię porównać do jakiejkolwiek innej polskiej wokalistki rockowej. Jak udało Ci się wypracować taki styl?

Kasia: Na scenie lubię dawać z siebie wszystko. Lubię też jak widownia "odbija" tę moją energię niczym piłeczkę - od jednej osoby, do drugiej. Tak właśnie dzieje się podczas koncertów Volumeyes, dzięki czemu nasza muzyka jest o wiele lepiej odbierana i wszyscy wyczuwamy tę energię, która najpierw wypływa od nas ze sceny, po czym wraca do nas z ogromną siłą od publiki.


pamiątkowe zdjęcie z Kasią na koncercie Rejestracji
- "I Lose My Faith" to jeden z bardziej nastrojowych utworów w Waszym repertuarze i jest on dowodem na to, że gracie także mniej energetyczne kawałki.

Kasia: To jeden z naszych pierwszych utworów jakie nagraliśmy. Wówczas nie mieliśmy jeszcze jakiegoś określonego stylu, szukaliśmy swojej drogi i z tego względu jest to dla nas bardzo osobisty kawałek.

- Piszesz teksty w języku angielskim. W jaki sposób posiadłaś tę umiejętność, która pozwala Ci prezentować swoje przemyślenia widowni anglojęzycznej ?


Kasia: Przebywam na Wyspach już kilka lat. Tu chodziłam do szkoły i moja przygoda z językiem angielskim rozpoczęła się także tutaj. W pewnym momencie weszło mi to po prostu w krew w sposób maturalny

- Jak podczas koncertów odbierają Was Anglicy?

Kasia:Często słyszę, że podobają im się teksty. Mimo, że nie gramy ska w czystej postaci, Anglicy podkreślają też, że dzięki nam ich ulubiona muzyka ska wróciła na sceny.

- Styl, jaki wypracowaliście, to mieszanka ska i rocka. W tym co gracie można doszukać się gatunków popularnych na przestrzeni trzydziestu ostatnich lat w Anglii i USA. Słychać u Was echa angielskiej grupy The Selecter jak i znacznie późniejszej kalifornijskiej No Doubt. Dlaczego urzekła Was muzyka oscylująca wokół ska?

Kasia: To był zupełny przypadek. W czasach nastoletnich słuchałam trochę ska, trochę punka, trochę polskich zespołów rockowych. Z zachodnich gwiazd lubiłam też Madness i Specials, więc w naturalny sposób te inspiracje nie wzięły się w naszej muzyce znikąd. Jednak o tym, że taka a nie inna stylistyka zdominowała nasz repertuar, zadecydował przypadek.

- Jednocześnie nie pozwoliliście zaszufladkować się ani w ska spod znaku 2Tone Records, ani w ska-punku, ani w korzennym ska jamajskim. Poszliście dalej. Zmiksowaliście nutę ska z popularnym w USA brzmieniem wspomnianej grupy No Doubt.

Damian: Całkowicie zgadzam się z tym, co powiedziałeś. To była jedna z tych kapel, jaka nas inspirowała od samego początku. Na naszym debiutanckim  koncercie, jaki zagraliśmy w londyńskim klubie Underbelly, wykonaliśmy nawet prezentowany przez Ciebie podczas naszej wizyty w Radio Verulam  cover "Just A Girl" No Doubt.

- Zgadzacie się ze mną, że wykonujecie muzykę popularną w Stanach i na Wyspach, a jednocześnie w Polsce niespotykaną. Czy nie byłoby dobrym pomysłem, aby spróbować zainteresować polską branżę muzyczną Waszymi piosenkami? Bylibyście tam moim zdaniem bardzo oryginalni.

Damian: Wielu naszych znajomych na facebookowym profilu jest z Polski. Sporo naszych utworów można znaleźć na youtube, które poprzez  tych znajomych docierają do Polski. Obecnie pracujemy nad nowym materiałem i wydaje mi się, że w tym, co teraz tworzymy jest o wiele więcej elementów ska, niż w naszych starszych nagraniach, Można będzie tam zdecydowanie bardziej odnaleźć nasze inspiracje ska i punkiem, co – kto wie – rzeczywiście może przełożyć się na większą popularność naszej muzyki w Polsce.

Sylwek: Sądzę, że w Polsce już można doszukać się takiej alternatywy, jaką my serwujemy. Pojawiło się wiele zespołów rockabilly, psychobilly i tym podobnych. Polska pomału otwiera się na nowości, jednak myślę że potrwa to jeszcze dobrych kilka lat.

Kasia: Zgadzam się z Sylwkiem. Polacy troszkę boją się otworzyć na coś nowego. Myślę że mielibyśmy spore szansę trafić do polskiego słuchacza nie tylko w UK ale i w Polsce.


Darek: Też uważam, że nasza muzyka miałaby szansę na polskim rynku, ale i nie tylko. Myślę że cały świat powinien poznać Volumeyes (śmiech).

- Z uwagą obserwowałem Wasz występ podczas ostatniego Earthshaking Fest. Stanowicie - według nie tylko mojej opinii - doskonale zgrany skład ze znakomicie rozumiejącą się sekcją rytmiczną (Sylwek/Damian), świetną gitarą Darka i absolutnie odlotowym wokalem Kasi. Czy uważacie, że osiągnęliście już szczyt Waszych możliwości, czy jest jeszcze coś nad czym pracujecie?

Sylwek: Każde z nas nadal się rozwija, a styl pomału nabiera kształtu.

Darek: Każdy muzyk rozwija się i uczy czegoś nowego całe życie moim zdaniem. Jak myślisz że wszystko umiesz i jesteś najlepszy, to jesteś w błędzie.

Kasia: Uważam, że potrzebujemy jeszcze popracować nad takim spójnym elementem, który powiąże naszą całą twórczość w jedną, nierozrywalną część.

Damian: Zawsze jest nad czym pracować. Myślę że powinniśmy wypracować swój image.

- O czym traktują Twoje teksty Kasiu? Zacznijmy może od "Revange".




Kasia: Podczas pisania tego tekstu myślałam o związkach, w których mężczyzna dominuje i lubi być w centrum uwagi, a kobieta jest spychana na bok. Tekst jest o zemście zdradzonej i opuszczonej kobiety, która chce pokazać byłemu facetowi na co ją stać. 

- "Snakebitch"...

Kasia: Historia o niemiłych paniach, które żyją wśród nas, wykorzystują mężczyzn i są bardzo nieprzyjemne. 

- "Spoonfed"?

Kasia:  To taki mój manifest przeciw mediom, które faszerują nas każdego dnia kłamstwami, sterują nami jak tylko im się podoba, nie zważając na to, czy to czym nas karmią, to wiadomości prawdziwe czy zmyślone.


- "Uh Oh" - aktualna kandydatka do kolejnego notowania naszej listy przebojów?

Darek: Nie dość, że utwór jest bardzo krótki, to jego historia jest jeszcze krótsza. Słuchając pewnej audycji radiowej podczas jazdy samochodem, odnotowałem informację, że ogłoszony jest konkurs, który polega na tym, że trzeba nagrać piosenkę pod tytułem "Uh Oh", wysłać i czekać na ogłoszenie wyników. Rzuciłem hasło na próbie. U           ,
,łożyliśmy piosenkę podczas jednego wieczoru, nazajutrz pojechaliśmy ją nagrać i wysłaliśmy.

- "Don't Fck With Me", czyli "Nie igraj ze mną" to jedyna ballada w waszym repertuarze. Czy myślicie o nowych nastrojowych nagraniach, czy był to tylko taki wypadek przy pracy. A może, skoro nie tylko ja porównuję Was do zespołu No Doubt, dacie się kiedyś namówić na Wasz odpowiednik "Dont Speak"? 


Kasia: Staram się być otwarta na nowe elementy, natomiast - jak wcześniej wspomniałam - w chwili obecnej staramy się nasz materiał związać stylistycznie i nie odbiegać - póki co - od tego, co sobie wyznaczyliśmy.

- Gdzie w najbliższym czasie będzie można Was usłyszeć na żywo i kiedy planujecie wydać swój pierwszy oficjalny album?

Darek: W najbliższym czasie będzie można nas zobaczyć na koncercie dla Wandzi w The Jamm 19-go października z wieloma innymi świetnymi polskimi zespołami z Londynu. Tydzień wcześniej też zostaliśmy zaproszeni do zagrania na koncercie charytatywnym, ale że jest to jeszcze nie potwierdzone na 100%, nie będę na razie zdradzał szczegółów. Wszystkie koncerty i info można sprawdzić na naszym profilu na FB.

Damian: Pracujemy w tej chwili nad albumem i mamy nadzieję, że już wkrótce wejdziemy do studia i nagramy nowy materiał.

- W "I Lose My Faith" śpiewasz Kasiu, że straciłaś wiarę. Ja natomiast kiedy słucham Waszych utworów, wierzę coraz mocniej, że – jeśli tylko będziecie tego chcieli – możecie stać się jednym z najpopularniejszych zespołów w historii polskiej muzyki rozrywkowej. To, czy tak się stanie, zależy jednak tylko od Was. Podejmiecie takie wyzwanie i spełnicie swoje marzenia, które drzemią w Was gdzieś głęboko?


 
Sylwek: Szczerze mówiąc nie drzemie we mnie marzenie o wielkiej karierze. Dla mnie granie to przede wszystkim dobra zabawa. Chcę tylko żeby słuchacze dobrze się bawili wraz ze mną.

Darek: Mam takie marzenie, aby kiedyś stać na dużej scenie i słuchać jak kilkutysięczna publiczność śpiewa nasz kawałek, tylko tyle (śmiech). Chciałbym zajmować się muzyką zawodowo, wstać rano i iść grać, zamiast na przykład siedzieć w biurze. Muzyka to życie, życie to muzyka...

Kasia: Moim marzeniem zawsze było otaczanie się muzyką aż po grób. Nie ważne jest dla mnie, czy moja muzyka będzie znana, lubiana, popularna... nie. Ja po prostu oddycham muzyką.

Damian: Każdy ma jakieś marzenia i do nich dąży. Ja przede wszystkim chcę grać i tworzyć muzykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz