wtorek, 23 lipca 2013

Olek Miliczek, Piotrek Boros i Tomek Kubiak, czyli Human Control - najstarszy polski band Londynu

Jeszcze nieświadomi Wielkiego Sukcesu
- Jak przyjęliście wiadomość, że zostaliście pierwszym polskim bandem z Londynu, który zdobył szczyt listy przebojów Polisz Czart i to głównie głosami słuchaczy z... Polski? Jak udało się Wam pozyskać tak oddaną fankę z Torunia, jaką jest Sylwia Zając, która nawet auta ozdabia Waszym logo?

Olek: Jak się dowiedziałem, to spadłem z dywanu na podłogę. A Sylwia? Cóż, gruba koperta poszła, ale dziękujemy jej serdecznie, że po wydaniu całej jej zawartości nadal jest z nami (śmiech).

Kuba: Wdzięk, talent i urok osobisty.

Piotrek: Osobiście byłem bardzo mile zaskoczony. Naprawdę nie spodziewałem się, że "Buried" zajdzie się tak wysoko na liście. Wielkie dzięki dla Sylwii i wszystkich, którzy oddali na nas głosy, za wsparcie i pomoc w osiągnięciu tego sukcesu.

- O czym traktuje zwycięski „Buried” zwany przez Was żartobliwie Beretem?

Olek: Opowiada o człowieku, który odkrył manipulację ludźmi przez rządzących, i nie chce więcej brać w tym udziału. Odrywa się od standardów społeczeństwa i liczy że odnajdzie swoją własną wolność

- Muzyka od zawsze była obecna w Waszych domach?

Olek: Pochodzę z rodziny artystycznej. Mój ojciec oprócz talentu malarskiego posiada również talent muzyczny, a konkretnie gitarowy. Mój starszy brat gra na gitarze w zespole muzyki irlandzkiej. Wszystko zaczęło się od "Dookie" Green Day. Od momentu, gdy usłyszałem jej pierwsze dźwięki, wiedziałem, że gitarowe brzmienia będą towarzyszyły mi przez resztę życia. Pewnego dnia w moim domu pojawił się kolega, który postanowił zorganizować swojej dziewczynie mały koncert na urodziny. Słyszał, że ponoć coś tam gram. Miałem wtedy 15 lat. Nazajutrz za oszczędności życia kupiłem swoją pierwszą gitarę elektryczną, a ojciec skonstruował do niej wzmacniacz i przester.

Kuba: Najbardziej rockową płytą w domu moich rodziców był Afric Simone (mam ją do dziś). W wieku 12 lat usłyszałem The Exploited i wszystko się zmieniło.

Piotrek: Muzyką zainteresował mnie mój starszy brat, który na początku lat 90-tych puszczał mi pierwsze nagrania Acid Drinkers, Biohazard i Rage Against The Machine. Od tego wszystko się zaczęło. W mojej rodzinie - oprócz mnie - gitarzystą jest także mój kuzyn, który gra w gdańskim zespole Medebor.

- Jak wspominacie nasze radiowe spotkanie 8-go kwietnia w St. Albans? 

Olek: Czekamy na następne, tylko... więcej kawy, no i może weźmiemy Kubę tym razem.

Kuba:  Niestety, mnie tam nie było.

Piotrek: Bardzo sympatycznie i mam nadzieje, że będziemy mieli okazję szybko to powtórzyć.


- Jakich tematów dotykają teksty piosenek Human Control?

Olek: Wyrastałem na muzyce punkowej, która pokazuje świat takim jakim jest naprawdę i dlatego w moich tekstach zawsze staram się ująć to wszystko, co jest dookoła nas, to jak jesteśmy traktowani przez rządzących, którzy robią z nami to, co chcą i nie pozwalają nam żyć tak, jak byśmy sami tego chcieli. Przekaz jaki płynie z naszych utworów, to zachęta do tego, aby ludzie w końcu przeciwstawili się temu stanowi rzeczy i odważnie zażądali tego, co im się słusznie należy, zamiast bezwolnie płynąć z prądem narzuconym im przez innych wbrew swoim ideałom i poglądom na życie.

Olek Miliczek - współzałożyciel bandu
- Śpiewasz czasami w języku polskim?

Olek: Aktualnie w naszym repertuarze mamy tylko jedną piosenkę po polsku. Mam także gotowe polskie teksty do kilku innych utworów. Z reguły jednak śpiewam po angielsku. Pomyśleliśmy, że skoro żyjemy w Londynie i dość często zdarza się, że pośród widzów na naszych koncertach znajdują się także Anglicy i słuchacze innych narodowości, teksty powinny być w języku angielskim po to, aby nasz przekaz mógł być zrozumiały przez każdego, kto akurat znalazł się na naszym występie. Mieszkamy na obczyźnie i stąd właśnie takie a nie inne podejście do tekstów.

- Pisząc teksty w języku angielskim skierowane do Brytyjczyków będąc Polakiem, to rodzaj wyzwania, które wymaga dość dobrego opanowania języka obcego? Miewasz czasami z tym problemy?

Olek: Największy problem to ubogie słownictwo. W końcu nie jest to mój język ojczysty. Pisząc po polsku można teksty ubarwić, użyć bogatszego słownictwa i różnych metafor, żeby lepiej je podać. Pisząc po angielsku, jest się niestety mniej lub bardziej ograniczonym i czasami trudno jest użyć wyszukanych wyrazów, a pisanie ze słownika nie jest najlepszą metodą. Trudniej jest też w związku z tym przekazać wszystko to, co ma się w głowie. Z tego powodu moje teksty często są często prostsze od tych, jakie mógłbym na ten sam temat napisać w języku polskim. Widać to chociażby na przykładzie piosenki „Sen”, która jest napisana właśnie po polsku. Znajdziesz w niej o wiele więcej przenośni, niż w tych, które śpiewam po angielsku. Staram się jak mogę i piszę na tyle, na ile potrafię. Chłopaki do dziś właściwie nie wiedzą w stu procentach o czym śpiewam (śmiech). Jako ciekawostkę podam przykład, że mieliśmy w naszym repertuarze pewną kompozycję, którą zagraliśmy może dwa razy, do której nie mieliśmy napisanego tekstu. Śpiewałem więc jakieś losowe wyrazy, a chłopaki z zespołu nawet się nie kapnęli. Zdarzyło się nawet, że podczas wykonywania tego wymyślonego na poczekaniu tekstu, ktoś podszedł do mnie ze słowami „o jaki fajny wokal” (śmiech)

Human Control podczas WOŚP w Londynie
- Anglicy też się nie zorientowali?

Olek: Nikt nic nie mówił (śmiech)

- Dużo macie fanek, które czekają na Was po koncertach?

Olek: Wszystkie uciekają, jak zaczynamy grać (śmiech)

- Mam jednak nadzieję, że po koncercie jakieś jeszcze zostają, aby powiedzieć Wam coś miłego?

Olek: Z reguły same emerytki i rencistki, które już nie słyszą i myślą, że my tam na scenie jakąś pantomimę uprawiamy (śmiech)

- Jak formował się Human Control?

Olek: Wszystko rozpoczęło się jeszcze w Polsce, gdzie grałem z naszym pierwszym perkusistą Mariuszem. Zrobiliśmy tam razem kilka kawałków i zagraliśmy kilka koncertów, po czym wyjechałem do Londynu i ściągnąłem go tu dopiero po paru kilku latach. Human Control powstał w 2009 roku. Na początku brakowało nam basisty. Po jakimś czasie w cudowny sposób nagle pojawił się Piotrek, który odważył się dołączyć do naszego zespołu. W trzyosobowym składzie graliśmy około trzech lat. Zagraliśmy parę gigów i wzięliśmy udział w kilku większych imprezach typu Emergenza Festiwal czy WOŚP.

Tomek Kubiak zwany Kubą
Piotrek: Mój pierwszy zespół grał muzykę z kręgu gothic. Stylistycznie przypominał brzmienie grupy Tiamat. Potem graliśmy muzykę a la In Flames. W obu tych projektach grałem jako perkusista. Dopiero w Human Control rozpocząłem przygodę z basem.

- Od kiedy próbowaliście dołożyć do składu drugą gitarę?

Olek: Taki pomysł powstał dość wcześnie. Niestety potencjalni nowi gitarzyści albo z osobistych powodów opuszczali Londyn, albo zwyczajnie nie sprostali naszym wymogom. W rezultacie ustaliliśmy, że skończymy jako zespół trzyosobowy i nie będziemy na siłę niczego w nim zmieniać. Kiedy już ustaliliśmy, że nikogo nie szukamy, przez przypadek zdarzyło się nam kilka nieprzewidzianych zmian. Najpierw pojawił się drugi gitarzysta Mateusz, następnie Krzysiek na perkusji zastąpił Mariusza, który grał w Human Control od samego początku. Na sam koniec pojawił się grający z nami po dziś dzień Kuba, który zastąpił Mateusza. W tym składzie występowaliśmy przez ostatnie pół roku.

- Co Waszym zdaniem Kuba wniósł do zespołu, jako drugi gitarzysta?

Olek: Dwie zgrzewki piwa (śmiech). A tak poważnie... przede wszystkim wzbogacił brzmienie i wprowadził solówki. Granie na jedną gitarę, zwłaszcza granie gitara/wokal jest o tyle trudne, że nie jest łatwo grac i jednocześnie śpiewać. Druga gitara pozwala dodać o wiele więcej wyszukanych dźwięków, które nie jestem w stanie zagrać, kiedy jestem skupiony na tekście. Dzięki Kubie nasze brzmienie jest obecnie dużo bogatsze. Dzięki temu też nasze nowe kawałki, które przygotowujemy brzmią zupełnie inaczej od dotychczasowych. Również starsze kompozycje grane na koncertach z drugą gitarą brzmią o wiele lepiej od uboższych aranżacyjnie wersji studyjnych.

Human Control u zarania dziejów :-)
- Kuba jak odnalazłeś się w Human Control?

Kuba: Krzysiek, z którym grałem wcześniej w NIMH i Mitfinch zaproponował, abym wpadł na próbę i tak już zostało.

- Jesteś wszechstronnym muzykiem. W Human Control grasz na gitarze, ale przecież to nie jedyny zespół w jakim występujesz. W Barcode Slave jesteś basistą. Czasami grasz w obu tych kapelach podczas jednego wydarzenia. Jak sobie radzisz z szybkim przestawieniem się?

Kuba i jego optymizm :-)
Kuba: Tak naprawdę basista ze mnie żaden, więc na basie gram jak na gitarze. Stylistyka obydwu grup rożni się diametralnie, więc podczas gdy w Human Control niektóre partie gitary wymagają kunsztu i koncentracji, w Barcode Slave stawiamy bardziej na prostote i punkową energię.

- Zauważyłem, że jesteście ludźmi wrażliwymi na potrzeby tych, którzy potrzebują pomocy. Dość często gracie koncerty charytatywne. Od lat widuję Was na WOŚP-ach. 29-go września zagracie podczas ogromnego koncertu charytatywnego dla małej Wandzi cierpiącej na nowotwór oka. Graliście także dla powodzian, co dla mnie jako mieszkańca Wrocławia z roku 1997 ma wymiar osobisty.

Nie jedz tego Olo!!!
Olek: Ano nie ukrywamy, że lubimy robić cos w szczytnym celu. Zagraliśmy parę koncertów dla powodzian i w kilku mniejszych akcjach, ale największe dwa koncerty zagraliśmy dla WOŚP w POSK-u wspólnie z dobrze znanym słuchaczom Polisz Czart, nieistniejącym już zespołem Tottus Tuus. Chociaż nie... największym był tegoroczny WOŚP w Scali.

- Właśnie... przyznacie, że po rozpadzie Tottus Tuus, Human Control zdaje się obecnie być jedynym polskim „dinozaurem” nad Tamizą, który pamięta początki tworzenia się polskiej sceny rockowej w Londynie?

Olek: Rzeczywiście. Istniejemy już sporo lat i zagraliśmy chyba najwięcej koncertów z wszystkich polskich kapel. Nie uważamy się jednak za jakiś wyjątkowy band. Gramy tam, gdzie jest to możliwe i staramy się udzielać tak często, jak się tylko da. Przede wszystkim lubimy grać dla Polaków i być może dlatego jesteśmy w taki sposób kojarzeni, bo pojawiamy się przy każdej nadarzającej się okazji. Są to koncerty charytatywne, są też i inne koncerty, które coraz częściej ostatnimi czasy dają nam możliwość pokazania się szerszej publiczności.

Rozłazi się ten HC po świecie, oj rozłazi ;-)
- Jak to jest z tym „rockandrollowym życiem” po koncertach? Czy potwierdzacie, że wokół grania istnieje ta słynna tajemnicza otoczka i że tak zwane „różne rzeczy” się wtedy dzieją (śmiech)?

Olek: Jasne, że się dzieją. Codziennie rano muszą być płatki owsiane i mleko 3,2 %. Inaczej trudno w ogóle rozpocząć dzień (śmiech)

- Czy istnieje jakiś szczególnie odjechany epizod z Waszego życia, który moglibyście opowiedzieć?

Olek: Jest, ale go nie pamiętamy. Za dużo „kawy”(śmiech)

- Mam nadzieję, że nie macie na sumieniu jakiejś akcji, przy której słynne wyczyny Oddziału Zamkniętego byłyby jedynie przemarszem oddziału sanitariuszek (śmiech)?

Olek: Zdarzyło się, że ktoś tam kiedyś wylądował na intensywnej terapii (śmiech)

- O czym jest tekst „Eyes Of The Maniac”?

Olek: To jeden z lepszych tekstów, jakie udało mi się napisać. Jest to kawałek, jaki stworzyłem jeszcze z naszym pierwszym perkusistą. Tekst opowiada o maniaku, który cały czas kogoś obserwuje i prześladuje go. Coraz bardziej jesteśmy dziś wszyscy kontrolowani przez przeróżne instytucje - państwo, rząd, pracodawców. Wszyscy nas obserwują. Prawie każdy nasz ruch jest podpatrywany. Wiedzą co robimy i na co wydajemy nasze pieniądze. Nieustannie jesteśmy na celowniku nie mogąc osiągnąć pełnej swobody i wolności.

- Coraz częściej też można spotkać zakłady pracy, gdzie znajduje się cała armia takich maniaków...

Olek: Masz na myśli stonkę, czy biedronkę (śmiech)?

- Myślę, że nie tylko w Polsce można znaleźć takie miejsca. Jak sami określilibyście swoją muzykę?

Olek: Ciężko ją jednoznacznie określić tak naprawdę. Nasza muzyka powstaje trochę na tej zasadzie, że jeśli ktoś ma pomysł na piosenkę, nagrywa zajawkę w domu, żeby na próbie pokazać ją kolegom z kapeli. Stąd na przykład mamy jeden kawałek typowo rockowy, jeden podchodzący pod punka, jeden trochę mocniejszy, a inny znów lżejszy. Dzięki temu stworzył się nam pewien niepowtarzalny styl. Potocznie mówiąc, na pewno nie gramy na jedno kopyto.

No i kto by się spodziewał, że wygramy?
- Jak powstaje utwór? Kto odpowiada za kompozycję, a kto za aranżację?

Olek: Może ja wprowadzę, a Piotrek dokończy, bo większość naszego materiału komponuje Piotr. Pomysły wypływają czasem ode mnie, a czasem od niego, ale to właśnie Piotrek zasiada w domu, nie wiem czy przy „kawie”, czy przy herbacie (śmiech). Nie wnikam w to. Istotne jest, że na drugi dzień dostajemy od niego pierwowzór/prototyp piosenki, która kształtuje się ostatecznie podczas próby.

Piotrek: Staram się realizować swoje pomysły tak, aby wkomponowały się niejako w nasz styl. Nie ukrywam, że czasami chciałbym zagrać nieco ciężej, ale w tym momencie jestem strofowany przez naszego wokalistę (śmiech).

- Chciałbyś grać bardziej metalowo?

Piotrek: Może nie do końca metalowo, ale znacznie ciężej.

Olek: Co najmniej brown metalowo (śmiech).

Piotrek: Generalnie to ja wychodzę z pomysłami, które przynoszę na próby, gdzie staramy się aranżować nasze utwory.

- Jak tak Was słucham, odnoszę wrażenie, że Piotrek jest chyba najpoważniejszym człowiekiem w Human Control.

Olek: Angażuje się chłopak (śmiech)

Piotrek:  Bo ja nie jestem taki jak Wy. Muzyka to jest moja pasja, to jest moje życie. Nie... no to był dowcip (śmiech)

- Jaka jest owiana już legendami prawda na temat zaskakującego odejścia z Human Control Waszego perkusisty Krzyśka Adamowskiego. Jeszcze nie tak dawno widziałem go za perkusją podczas Waszego występu na Earthshaking Fest Vol. 1. Jakimi informacjami zechcecie się podzielić ze słuchaczami, którzy wynieśli Wasz kawałek na szczyt naszej listy?

Piotrek Boros - niezastąpiony
Olek: Słyszałem, że ma jakąś tajną misję w Przedszkolu nr. 5 w Szczecinie, ale oficjalna wersja to sprawy osobiste. Cóż... miał powody, podjął taka decyzję, ale w żaden sposób nie mamy mu tego za złe. Pograliśmy trochę razem, a teraz mamy nadzieję, że wpadnie kiedyś na nasz występ.

Kuba: To była decyzja Krzyśka, więc gdy nadarzy się okazja, może uchyli rąbka tajemnicy.

Piotrek: Chciałem pozdrowić PoliszCzartowcow i wszystkich tych, którzy nas wspierali przez te wszystkie lata naszej działalności

- Dziękujemy Piotrze. Jestem pewien, że wszyscy PoliszCzartowcy Was teraz także pozdrawiają. Kiedy w najbliższym czasie będzie można usłyszeć Human Control na żywo?

Olek: Prawdopodobnie dopiero 29-go września, chyba że nakręci się coś jeszcze po drodze

Kuba: Jak tylko rozwiążemy kwestie braku perkusisty. Prawdopodobnie po wakacjach.

- Kiedy planujecie wydanie Waszego pierwszego albumu?

Olek: Nagrywamy właśnie nowy materiał, więc już za chwileczkę, już za momencik.

Piotrek: Jeszcze w tym roku planujemy wydać nową EP-kę, nad którą już pracujemy.

Olek: Obecnie posiadamy te wszystkie kawałki, które zaprezentowałeś 8-go kwietnia podczas naszej wizyty w Radio Verulam plus jeszcze dwa inne. Na razie udostępniliśmy je w internecie w formacie mp3 z możliwością ich legalnego ściągnięcia po wpisaniu hasła „hope”, czyli nadzieja. Taki tytuł będzie nosiła nasza EP-ka. Jak już wspomniałem, są to kawałki nagrane jakiś czas temu jeszcze bez drugiej gitary. Teraz brzmią one dużo lepiej, ale jeśli ktoś chce mieć pogląd jaką muzykę gramy, to jest to w chwili obecnej jedyna możliwość zapoznania się z naszym brzmieniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz