piątek, 5 listopada 2010

Maria Sadowska, Anna Serafińska, Janusz Szrom oraz trio Pawła Tomaszewskiego „Kaczmarski & Jazz” (Polska) 2010 (Wizjer nr 47)

Ta płyta to niewątpliwie jedno z większych muzycznych wydarzeń tej jesieni w Polsce, choć - i tu od razu się przyznam - trafiłem na nią dość przypadkowo, wertując zasoby internetowe empiku. Być może dlatego przypadkowo, gdyż - podobnie jak czytający te słowa - nie mieszkam w Polsce i uczestnictwa w takich wydarzeniach jestem pozbawiony. Ale jak już na nią trafiłem, to natychmiast pokochałem. Myślę, że podobnie jak ja uważa wielu fanów niezapomnianego Jacka Kaczmarskiego.

Czołówka jazzmanów młodego pokolenia: Maria Sadowska, Anna Serafińska, Janusz Szrom oraz trio pianisty Pawła Tomaszewskiego dokonała rzeczy niezwykłej. Z przeogromnego dorobku poety i pieśniarza artyści wybrali 15 utworów i przedstawili w "ambitnych, jazzowych i zaskakujących brzmieniach". Zarówno całość jak i każde z osobna brzmią cudownie niezależnie od czasu i miejsca. Żywiołowych a zarazem refleksyjnych wykonań poezji Kaczmarskiego równie dobrze słucha się w parku na spacerze, w aucie stojąc w korku czy mknąc autostradą, jak też wieczorem, gdy światło świecy odbija się w szklanicy wybornego wina, a z głośników sączą się te przepiękne jazzowe aranżacje. Wielu miłośników poezji Jacka może mieć za złe za te różne przeróbki jego utworów. Wszak dla wielu surowy dźwięk samej gitary i "pazur" Jacka jest nie do podrobienia, czasami nawet nie do zaakceptowania. O tym, co mam na myśli pisząc "pazur" można się przekonać słuchając jego wcześniejszych piosenek, choćby jednej z "Obław", "Zbroi" czy "Epitafium dla Wysockiego". Chociaż warto przypomnieć, że sam twórca nie tylko często śpiewał przy akompaniamencie fortepianu i drugiej gitary, lecz całą jedną płytę "Między nami" nagrał z towarzyszeniem perkusji, kontrabasu, saksofonu czy oboju. Dla mnie wyszło przepięknie! Co ciekawe, aż 3 piosenki z piętnastu składających się na płytę Kaczmarski&Jazz pochodzą właśnie z krążka "Między nami".
Dla wielu z kolei, szczególnie tych, którzy na co dzień nie słuchają piosenki literackiej, aranżacje jazzowe to świetna okazja zetknięcia się z piosenkami Kaczmarskiego, odkrycia ich na nowo lub odkrycia na nowo ich Autora, czasem błędnie kojarzonego tylko z okresem narodzin Solidarności i walki z komunizmem - okresem kiedy jego liryka identyfikowana była jako głos antykomunistycznej opozycji. Na płycie Kaczmarski&Jazz obok takich starych szlagierów jak: "Mury", "Nasza klasa" czy "Arka Noego", znalazły się też nowsze jak: "Przyśpiewka bylejaka o europejskości Polaka" czy "Postmodernizm". Dla mnie osobiście bardzo miłym zaskoczeniem jest dziesiąty utwór na krążku. Piosenki "Nie mogę spać" napisanej przez Kaczmarskiego w 1980 roku nigdy wcześniej nie słyszałem.

"Wieczór każdy spędza jak chce
Ten się modli ten śpiewa ci grają
Ktoś cytrynę skradzioną ssie
Ktoś kobietę prowadzi do raju
Ktoś karmi psa
A ja.."

No właśnie: a ja? Siedzę w fotelu, jest wieczór, sączę wino po trudach dnia i poruszam sie w świecie tekstów Kaczmarskiego, w świecie jego myśli prowadzony głosami młodych i bardzo zdolnych muzyków. Tak bardzo urzeczony jestem tą wędrówką, że słucham płyty dwukrotnie, trzykrotnie i "choć wiem że rano muszę wstać nie mogę spać, nie mogę spać." Słuchając "Naszej klasy" wspominam tych wszystkich, z którymi zasiadałem w szkolnych ławach, a którzy teraz gdzieś "na wygnaniu, w kraju, w grobie", podczas "Rozmowy" próbuję po raz enty wsłuchać się w słowa o życiu, miłości, przyszłości. Chciałbym wreszcie prostych odpowiedzi na odwieczne pytania ludzkości , ale mój Przewodnik zastrzega: "proszę nie czekać na nauki, tezy i wnioski". Nie czekam więc i idę dalej. Czytając wieści z mego ojczystego kraju zastanawiam się, dlaczego u nas tak wiele spraw:

"byle jak, byle co,
Byle szło-wprost czy wspak.
Byle mieć to już za sobą
Byle gdzie dla byle kogo-
Byle jak".

Skąd w nas Polakach, takie niczym nieuzasadnione poczucie swej wyjątkowości czy wielkości?

"Jak nie patrzeć-jestem Polak
Wolny duch i wolna wola,
Berlin, Paryż czy Mediolan
Nie sięgają mi do kolan.
I am Polish! Ich bin Pole!
Spełnię swą dziejową rolę, tak czy siak!
Byle jak! Byle jak!
Byle przeszkód było brak!
Byle chęć się pojawiła
I się jeszcze opłaciła!"

Ciekawym pomysłem jest niewątpliwie wykonanie bez akompaniamentu najsłynniejszego chyba utworu Kaczmarskiego "Mury". Został on podzielony na poszczególne strofy, a każda z nich wpleciona między pozostałe wiersze. Całość spina kapitalne instrumentalne wykonanie Murów.

Dla Marii Sadowskiej, która wykonuje lub współwykonuje siedem utworów, nagranie tej płyty to spełnienie jednego z małych marzeń. Jak powiedziała w jednym z wywiadów, zawsze chciała zaśpiewać "Naszą klasę", która to otwiera całą płytę. Dla piosenkarki zmierzenie się z dorobkiem Jacka Kaczmarskiego to ogromne wyzwanie, konfrontacja, której podjęła się bez żadnych oporów. Od zawsze fascynował ją muzyczny recykling, odkrywanie na nowo tego, co już dobrze znane. Według Anny Serafińskiej z kolei płyta powstała, by wyświetlić ważne treści we współczesnej otoczce dźwiękowej. Treści są mniej lub bardziej "zaangażowane", "wygodne", ale na pewno nadal bardzo aktualne - zwłaszcza dziś, kiedy tak naprawdę tzw. "wróg publiczny" jest zdecydowanie mniej dookreślony, a przez to bardziej wyrafinowany. I czasem pojawia się obserwacja, że może to my sami jesteśmy sobie największymi wrogami w swej bezrefleksyjności, bezmyślności wręcz, braku jednolitego systemu wartości. Jedno dla mnie jest pewne: słuchając poezji Jacka Kaczmarskiego nikomu nie grozi zanik myślenia, czy refleksji, a w towarzystwie tak znakomitych muzyków myśli same tłoczą się w głowie. Jest tylko jedyny minus tej płyty. To jej - jak też i każdej innej płyty CD - ograniczona pojemność. Aż chciałoby się więcej! Może w przyszłości doczekamy się kolejnych edycji? Czego pozostaje życzyć sobie i wszystkim fanom Jacka Kaczmarskiego.

Piotr Gruszecki

Piotr Gruszecki  ponad 4 lata był reporterem i prezenterem legnickiego Radia Plus. Jego ciepła barwa głosu doskonale łączy się z preferowanym przez niego gatunkiami jakimi są jazz i poezja śpiewana. Piotr nie stroni także od ostrzejszej muzyki, ale programy w klimacie "Siesty" Marcina Kydryńskiego to jego wizytówka i zarazem dziennikarska specjalność. Jest znanym w naszym środowisku wielbicielem talentu Anny Marii Jopek i gdyby pani Ania rozdawała legitymacje członkowskie jej fanklubu, Piotr zapewne szczyciłby się posiadaniem takiego dokumentu z nr 1.  Powyższa recenzja autorstwa Piotra Gruszeckiego stanowi przykład niespotykanej wrażliwości muzycznej autora  oraz wiedzy w zakresie jazzu i poezji. Serdecznie zachęcam do jej lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz